
Sztuka teatralna "Mój Dekalog"
X Przykazań Bożych jest ponadczasowym tekstem, a nawet czymś więcej.
To zbiór wartości moralnych, którymi powinien się kierować każdy cywilizowany człowiek.
Tym razem ten tekst w wersji rozszerzonej i do tego wierszowanej.
Sztuka teatralna "Mój Dekalog"
Jam jest Pan Bóg twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej z domu niewoli.
Czy znasz mnie, czy poznajesz, poczciwy człowieku?
Jeśli nie, pozwolisz, że się ci przedstawię.
Jam jest wszystkim, jam JAHWE, ELOHIM, ADONAI.
I co w tym zawarte, takie pozostanie.
Kim byłeś nim do ciebie wyciągnąłem rękę?
Byłeś jako ta trawa kołysana na wietrze.
Źdźbło, które ledwo na stepie wyrosło,
pełne dumy i pychy, kołysane wiosną.
Ja nie mam początku ani nie mam końca.
Jestem pełnią księżyca, jam zachodem słońca.
Jam wszystkim, co widzisz i wszystkim, co czujesz.
Nie ważne czy rozumiesz, czy wszystko pojmujesz.
Przede mną, człowieku, nigdzie się nie skryjesz.
Choć wciąż się buntujesz, że niby steruję,
wszystkim co uczynisz, lecz to jest nieprawda.
Tak tylko podpowiada dusza twoja harda.
Tam Egipt, gdzieś daleko, za twymi plecami,
a przed tobą jest wolność, którą ci daruję.
Nie zmarnuj jej jak głupiec, który wszystko psuje.
Bo naprawić zepsutego na pewno nie umiesz.
I
Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną.
Gdy jednemu cześć oddasz, nie oddasz drugiemu,
jeden jest tylko i dążyć ku niemu należy bezwzględnie,
choćby w grę wchodziły rzeczy całkiem niepojęte.
Tak masz postępować, gdyż to moje słowa.
Gdy inny cię kusi, zza ciemnej kurtyny,
presji się nie lękaj, wytęż wszystkie siły.
Szatan cię przeciąga na swą ciemną stronę.
Uciekaj więc, nie zwlekaj, a ja ci pomogę.
Odwróć się doń plecami, popadnij w zadumę.
W jego oczy chore przenigdy nie wnikaj.
Gdy jednak poczujesz, że z duchem swym słabniesz,
w modlitwę uciekaj, gdyż tak będzie składniej.
Jeden Bóg jest tylko, oto święte słowa.
Tak mu służąc wiernie, radość wielką sprawisz
i on cię nagrodzi, choć czasem na wstępie,
zdawać by się mogło, że wcale nie słucha.
To szatana sprawa, tak się tylko zdaje.
To nie dusza słucha, jeno ludzkie ucho.
Ten to właśnie organ, tak często zawodzi,
fałszując, tak dobre, jak i złe doznania.
Te ze świata płynące oraz z głębi duszy.
I wtedy zagubiony, z ust swych wypluć możesz,
dźwięki złe, niedobre, jadem oblewane słowa jadowite.
Cześć mi oddasz człowieku, a ja ci pomogę.
Nigdy cię nie zawiodę i nigdy nie puszczę,
z objęć swych mocarnych, jesteś tym co moje,
tym co najważniejsze, tyś jest dziecię moje.
Jedyne i najpierwsze, kochane przez wieki.
II
Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno.
Imienia mego bez powodu nie waż się wymieniać,
wczoraj ani w przyszłości, ani nawet teraz.
Mówić do mnie możesz, kiedy jest potrzeba,
gdy krzywda się dzieje i stwierdzisz, że trzeba.
Jednak mnie nie wzywaj, kiedy rzecz jest błaha,
bo mój gniew cię dosięgnie, jak Kain dopadł brata.
Nie pozwolę błahymi rzeczami zawracać mi głowę,
więc dwa razy pomyśl, zanim coś mi powiesz.
Gdy cię tragedia dopadnie, chętnie ci pomogę,
jeśliś człek jest prawy i żyłeś jak trzeba.
Jeśli tak nie było, płonna twa potrzeba.
Pozostanę głuchy na prośby, jak i jęki twoje.
Dlatego, gdy mnie wzywasz na wartość postrzegaj,
abyś mego imienia, nie skalał marnością.
Wysłucham ja cię pilnie, posłucham też z troską,
lecz małością mej głowy nigdy nie pokalaj.
III
Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
Bo święto jest jedno i święcić je trzeba.
Taki dzień radosny, winien być z urzędu.
Tak więc rzeczy błahych, poniechaj człowieku
i nie tkwij w objęciach powszechnego błędu.
Pozbądź się złych myśli, oczyść duszę swoją.
I pozwól naturze pokierować wolą.
Pochowaj zatargi, poskrywaj urazy.
Rzeczy błahych zaniechaj, gdyż tak się nie godzi.
Uwierz zatem, że możesz, wspiąć się na gór szczyty.
To ci się opłaci, wszystko cię zachwyci,
kiedy uszanujesz obrządek, przeze mnie sławiony.
Bądź przykładem dzieciom i wzorcem dla żony.
Ja wiem, że nie potrafisz, boś niedoskonały,
ale chociaż chęć ujrzeć oczy moje pragną.
Chęci też coś znaczą, choć to jeno pustka,
a w czynach to potęga drzemie oczywista.
Co w dniu powszednim, zwykle lubisz czynić,
poniechaj w radosnym, tak będzie najlepiej.
Abyś mi człowieku, nie zapadł w pamięci,
jako ten, co nie umie, świętego uświęcić.
IV
Czcij ojca swego i matkę swoją.
Co jest najważniejsze na tym Bożym świecie?
Masz ojca, matkę, tak jak każde dziecię.
I nikt by bez tego, stopy nie postawił
i żadnym czynem nigdy się nie wsławił.
Okiem więc przychylnym spoglądaj w ich stronę,
jak na dawców życia, co z trudem, mozołem,
trwali jak na straży, byś godnie dojrzewał.
Abyś później w przyszłości czynami ich wspierał.
.
Miłość i szlachetność niech w tobie królują.
Byś miał więcej niż oni, kiedy dziećmi byli,
aby się nie okazało, choć przy tobie tkwili.
żeś ich nie dostrzegał, jak ślepiec kaleki.
Byś ich nie wspominał, jak człowiek zza rzeki,
co wpław nie pokona, nurtu tak wartkiego.
Boi się, że skona, przepłynąć nie zdoła,
aby słowem przemówić, do tych których kocha.
Byłeś kiedyś dzieckiem, dorosłym się stałeś.
Oto przyszła pora, objąć ramionami człowieka godnego.
Takiego, co wart będzie, uczucia twojego.
Musisz więc się postarać, byś wybrał właściwie.
Niech owocem związku, będzie coś dobrego,
coś pięknego, cudownego, a nawet Boskiego.
Dziecię, co na męża, niewiastę dorosłą wyrośnie,
tak jak z ziarna małego ujrzysz wielką sosnę.
Szanuj ojca i matkę, aby twoje dzieci,
nigdy nie zechciały, wspomnień twych zeszpecić.
Byś im nie był zawadą, jak głaz w ornym polu.
Aby cię kochały, z osobna, pospołu.
Historia wnioski wyciąga, koło już zatacza.
Czcijmy więc rodziców, tak jak byśmy chcieli,
aby i nas wielbili nasi potomkowie.
Zakoduj to sobie i trzymaj to w głowie.
V
Nie zabijaj.
Nie zabijaj, bo nie chcesz, aby cię ubito.
Nie ty życie dawałeś, nie ty je odbierzesz.
Pozostaw te sprawy, temu kto jest władny,
kto moc ma i prawo, by żywot przerywać.
Jam jest twym pasterzem, jam sędzią i katem.
Jestem ci jak ojciec, jestem też ci bratem.
Bezrozumna istoto, tyś jest dziełem moim,
jak miliony innych, więc życia nie strwonisz.
Nie wolno ci zabijać w niczyim imieniu,
ni z czyjegoś rozkazu, bowiem w okamgnieniu,
gniew mój cię dopadnie i oczy twe zamknę.
Dokończysz żywota, no i skończysz marnie.
Czas nie gra roli, moja w tym robota,
abyś karę okrutną, za grzech ten zapłacił.
I prosić mnie będziesz, bym ci nie odpłacił,
lecz ja głuchy będę i takim zostanę.
Kim byś nie był za życia, zatracę niechybnie,
wszystko co ci miłe i życie ci zbrzydnie.
W oka mgnieniu z miodu, garść soli uczynię.
I srodze cierpieć będziesz, zanim dzień upłynie.
Gdy zabijesz bliźniego, życia go pozbawisz,
straconyś na zawsze, nic tego nie strawi.
I ledwo o tym pomyślisz, nad przepaścią stoisz.
Teraz już wiesz wszystko, widzę, że się boisz.
VI
Nie cudzołóż.
Tak mąż, jak niewiasta okiem wodzi płochym
i często im się zdarza, pożądać drugiego.
Tak być nie powinno i tak być nie może.
Szatan ciągnie za ręką, nic wam nie pomoże.
Gdy zwiążę, to na trwale, sakramentem moim.
To ja mam moc taką, aby to rozbroić.
I choć ciało, chce tańczyć, podskakiwać, pląsać,
umiar masz zachować i w cnocie pozostać.
Ukażę cię za to, ukażę tym srodzej,
że takie ci zadałem przeszkody na drodze,
abyś je omijał, nie trwał w swym uporze.
Jam jest srogim sędzią i wszystko dostrzegam.
Przede mną się nie schowasz ani nie ukryjesz.
Poznam twe zamysły, choć je będziesz skrywał.
Mówię to do niewiasty i męża dumnego,
nie planujcie grzechu, bo to jest coś złego.
Przyjemność trwa krótko, wskazówek wręcz drżenie.
Kiedy już się skończy, przyjdzie otrzeźwienie.
Czemuż ja to zrobiłem, czyżbym sobie szkodził?
Dusza spokoju nie da, spać ci nie pozwoli.
Bezsenność już gotowa, na próżno twe trudy.
Snu spokojnego nie zaznasz, to wierutne bzdury,
lecz to są dopiero zaczątki, paskudnej pokuty.
Najgorsze w tym wszystkim, są sumienia wyrzuty.
VII
Nie kradnij.
Kto weźmie bez pytania, kto przywłaszczy sobie,
tak w życiu doczesnym, jak i w zimnym grobie,
nigdy się nie wzbogaci i tak już zostanie.
Co nie było twoje, niechaj cię nie kusi.
Nigdy nie bierz czyjegoś, bo ktoś weźmie twoje.
Poczujesz, jak to boli i cierpi się srodze,
kiedy z takim trudem uzbierane mienie,
zmieni właściciela i zostaniesz w biedzie.
Potrzebę złodziejstwa w zarodku masz skruszyć.
Pogódź się ze sobą, tym mnie właśnie wzruszysz.
Nie dybaj na cudze, własność to rzecz święta
i nie tobie oceniać, jak jest osiągnięta.
Ja to wszystko ocenię i wnioski wyciągnę,
a co zgromadzone, w szkatule zostanie.
Ręka złodzieja, kiedy obyczaje inne panowały,
Toporem od umysłu chorego, była odcinana.
Takie ludzkie prawo, lecz moje jest lepsze.
Jam je ustanowił i jest ono wieczne.
Dobra zbierasz doczesne, nie ma w tym nic złego.
Pilnuj byś nie przepadł, w dążeniu do tego.
VIII
Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Nie mów nigdy nieprawdy i niech tak zostanie.
Kłamstwo jest jak żmija, nie wacha się wcale,
by zęby swe zatopić i truciznę wtłoczyć.
Jadu już nie cofniesz, gdy cię sobą zbroczy.
Nie ma sensu zaprzeczać, czy potrzebna mowa?
Prawda, ona się liczy, oto moje słowa.
Kłamstwo jest jak bumerang, co zawsze powraca.
Takaż jego natura, taka też i praca.
Prawda bywa bolesna, lecz zawsze kiełkuje
i plony piękne przynosi, niech rządy sprawuje.
Któż się nie ucieszy, gdy plon wielki zbierze.
Co posiałeś na ziemi, odbierzesz i w niebie.
Poczuj się, jak gospodarz, co pola obchodzi.
Stąpający tak ostrożnie, patrzący pod nogi.
Fałszywe zaś świadectwo, jest jak chwast nikczemny,
plonu nie przyniesie, uczyni cię miernym.
Nie wywietrzysz tego, nie przepadnie w wietrze.
Pozostanie w środku, jak żółć pośród strawy.
Kłamstwo jest tak potężne; ego wasze łechce,
lecz zepsuje wszystko, jak dziegieć w miodu beczce.
IX
Nie pożądaj żony bliźniego swego.
Kto się zalecał, kto tak zdobyć zdołał,
względy żony sąsiada i nawet rozkochał,
aby do łoża wciągnąć i plugastwem skalać,
ten u mnie stracony i zbytkiem jest gadać,
Jam jest ostoją pamięci, nic mi nie przepadnie.
Zaraz w jego cienkiej, jak włos życia księdze,
wszystko zapisuję, aby nie był w błędzie,
że o czymś zapomnę albo że przeoczę.
I komu ślubu udzieliłem, splatany na wieki,
a kto okiem lubieżnym, przerwać chce te więzy,
temu teraz powiadam. Bądź że mi przeklęty.
A kogo przeklinam, to jakby go nie ma.
Dla ludzi jeszcze istnieje, lecz domu pozbawion,
do którego wolno zdąża, choć nieubłaganie.
Dlatego pokłon złóż przykazaniu i zanim coś zrobisz,
ukorz się i odrzuć zamiary swe grzeszne.
Chucią nic nie zwojujesz i w bagnie utoniesz.
Cnota zaś cię uwolni, czystość uratuje.
Chyba, że znów pomyślisz i wszystko zepsujesz!
Myślenie wrogiem cnoty, czy ty to rozumiesz?
X
Ani żadnej rzeczy, która jego jest.
Co cudze, niechaj takie zostanie na wieki.
Kiedy będzie inaczej, niedobrze się stanie.
Co za płotem sąsiada, zawsze uświęcone.
Tak przeze mnie, jak i prawa ludzkie stanowione.
Okiem więc pazernym nie spoglądaj w one.
Niechaj cię nie kusi, aby posiąść ziemię,
czy bydło sąsiada, czy też inne mienie.
To co jest materialne, popiołem się stanie.
Nie pożądaj, co zebrał bliźni twój zza miedzy.
Nie zazdrość mu błahostek, mamony czy złota.
Nabierz więc już dystansu, odrzuć pokus wiele,
uśmiechem go obdaruj, bądź mu przyjacielem.
Oto moje słowo i niechaj się stanie.
WOJCIECH BURDELAK