
Sztuka teatralna "Potęga Starości"
Do domu zamieszkanego przez starszych ludzi przychodzi do pracy młoda kobieta, która zjednuje sobie uczucia pensjonariuszy. Poznaje animozje, które nimi kierują oraz ich plany. Starsi ludzie planują ucieczkę i od dłuższego czasu zbierają niezbędne do tego akcesoria. W końcu wyznaczają dokładny czas ucieczki. Dyrektorka placówki zleca nowoprzyjętej, aby rozszyfrowała jakie plany snują staruszkowie i poinformowała ją o ich zamiarach.
Sztuka teatralna "Potęga Starości"
Osoby:
Jola – stara hippiska, lesbijka,
problemy z pamięcią
Julian Turek– don Julian – mówi wierszem
Bożena Koprowska – była śpiewaczka operowa
Anna Nosek – młoda opiekunka
Teresa – ubrana na czarno,
woalka na twarzy, erotomanka
Klara – prosta kobieta, bardzo chytra
Benek – łysy, były zomowiec,
opowiada o hydraulice – kolega Klary
Pani Rubin – dyrektorka
Wiesia – pielęgniarka
Hania – sprzątaczka
Romka – ma alzhaimera
Alfred Stoprocent – inspektor sanitarny
Przed rozpoczęciem wszyscy występujący pojawiają się na scenie.
Stoją, siedzą w bezruchu, a później zaczynają po kolei opuszczać scenę.
W tle jakaś muzyka – spokojna lub skoczna.(sugestia)
Dom pomocy społecznej.
Dwie kobiety rozmawiają ze sobą.
Anna
Pani Rubin, czy ja muszę to robić?
To mój pierwszy dzień w pracy. Nie tak sobie wyobrażałam swój pierwszy raz.
Dyrektorka
Raczej, pani dyrektor Rubin.
Wiem, że to Aniu twój pierwszy dzień i tak… masz to zrobić.
Anna
Tak, oczywiście i przepraszam.
Ale to jest donosicielstwo.
Dyrektorka
Pewnie, że donosicielstwo, ale ja uwielbiam lizusów i szpiegów.
Będziesz dziewczyno moim gumowym uchem.
Od teraz będę cię nazywać si-ajejka.
Anna
Protestuję, pani dyrektor!
Dyrektorka
2
A protestuj sobie do woli, wszak mamy demokrację.
Możesz nawet w ramach protestu zdjąć gacie i wejść na maszt przed domem,
Jeśli taka twoja wola. Chcesz tę pracę, czy nie?
Anna
Oczywiście, że chcę. Zawsze chciałam się zajmować starszymi ludźmi.
Ale to nie zmienia faktu, że nadal nie wiem, dlaczego mam to robić?
Będę się czuła, jakby ptak na mnie narobił.
Dyrektorka
Bo oni coś knują, a ja o tym wiem.
A obsranie przez ptaka potraktuj, jakbyś dostała za darmo nawóz.
Anna
A na co mi nawóz? Ja nie mam ziemi.
Dyrektorka
Żeby ci rozumu przybyło!
Jak w ogóle możesz się zastanawiać nad moją ofertą.
Anna
To nie jest żadna oferta, to szantaż.
Dyrektorka
Szantaż, bandaż!
A teraz do roboty, obowiązki wzywają.
Wchodzi sprzątaczka i staje niezauważona.
Anna
Czyli, gdzie mam iść?
Dyrektorka
Do kibla!
Jasne, że na świetlicę, bo tam się zbierają i konspirują.
Musisz poznać wszystkich moich partyzantów.
Raport mi zdasz wieczorem na piśmie albo nie, ustnie.
Hania – sprzątaczka
Pani dyrektor, tylko nie do kibla!
Dyrektorka
A ty co tu… podsłuchiwałaś?
Byłam ci jak ojciec, a ty mnie szpiegujesz?
Sprzątaczka
Nikogo nie szpiegowywuje, tylko podsłuchuje.
Bo kibelek jeszcze nie sprzątnięty.
Muszę mu poświecić trochę czasu, bo to moje ulubione stanowisko.
Ania
Dzień dobry. A pani tu sprząta?
Sprzątaczka
Dokładnie. Dbam o porządek, ale jestem niedoceniana.
Dyrektorka
Już ja cię docenię – do siebie i zaraz potem głośniej.
Spiszę sobie twoje wszystkie postulaty i obiecuję,
Że w tej dekadzie postaram się je zrealizować.
Sprzątaczka
3
Pani dyrektor zawsze tak mówi, a później, nic.
Dyrektorka
Oj, no już mi tu nie przesadzaj.
Na razie cię cenię, a z czasem docenię.
Widzisz, moja Haneczko… świat jest duży,
A ja i tak nie mogę znaleźć nikogo na twoje miejsce.
Sprzątaczka
Niech pani nie szuka, bo to ja jestem właściwą osobą na właściwym miejscu.
Anna
Pani się podoba taka praca?
Sprzątaczka
Czy mi się podoba?
Droga pani. Ona jest…
Ona pasuje do mnie, jak pięść do nosa.
Wychodzą.
Zostaje dyrektorka. Wchodzi mężczyzna.
Dyrektorka
Pan Alfred Stoprocent? A co pan tu…
Stoprocent
Czy za każdym razem musi pani zdradzać moje imię i nazwisko?
Nie wystarczy pan inspektor? Wie pani jaki jestem wrażliwy.
Dyrektorka
Ale przecież tak…
Stoprocent
Ale jest RODO i żądam dyskrecji.
Dyrektorka
Chrzanić RODO. Ale był pan wczoraj i dzisiaj znowu… A po co tym razem?
Stoprocent
Rozpracowuję patologiczne środowiska,
A tutaj aż się roi od patologii.
Dyrektorka
No wie pan.
Stoprocent
Donosy piszą.
Dyrektorka
Donosy, a kto taki?
Stoprocent
Nie wiem. Dostałem anonim.
Dyrektorka
Aaa, Gal Anonim. Chwila, ale taki u nas nie mieszka.
Stoprocent
Sprawdzimy, sprawdzimy. Na sto procent sprawdzimy.
Oboje wychodzą.
Przy stole siedzi starsza kobieta, cała w czerni, czyta.
4
Podrywa się na widok wchodzącej do pomieszczenia Anny.
Teresa
O witam nowoprzybyłą.
Musi być pani ważna, skoro sam anioł stróż mi powiedział, że pani przyjdzie.
Anna
Sam anioł, no proszę. A prosiłam, żeby nikomu nie mówił.
Ach te anioły stróże, wszystko muszą wygadać.
A więc dzień dobry. Nazywam się…
Teresa
Wiem Aniu, wszystko wiem. Wywiad działa.
A mówiłam, że widzę rzeczy, które się nie śniły nawet tej, której nazwiska się tu nie wymienia?
Anna
Czyli kogo?
Teresa
Rubin, dyrektorki!
Jadem pluje dookoła, ale ja mam woalkę, to się jej nie boję
Anna
Wypowiedziała pani jednak nazwisko tej, które nazwiska się tu nie wymienia.
Jedno z drugim w zaprzeczeniu.
Teresa
Tak, wiem, ciągle mi się myli. Ale co to ja? Aha.
Na przykład wczoraj wieczorem.
Patrzyłam przez okno, a tam jeden facet stał za drzewem i się…
Anna
A pani, przepraszam to kto?
Teresa
… I się odpalał.
Anna
No tak. Ale ja pytałam kim pani jest?
Teresa – odpowiada bardzo szybko
Ja? Tutejsza seksbomba, co życia szmat przeżyła. Dosyć dobrze żyłam, nie powiem.
A wylądowałam tutaj, gdzie nigdy nie myślałam, że się kiedykolwiek znajdę.
Ale wracając do tamtego faceta…
Anna
Czyli jest pani?
Teresa
Pensjonariuszka, Teresa.
Nazwisko pominę, bo mam je po mężu, a to była świnia.
Anna
A ja to Anna, ale niech mi pani mówi Ania.
To tak mniej oficjalnie.
Teresa
Jak sobie życzysz, moje dziecko.
Anna
Przepraszam, że pytam, ale mąż jak dawno umarł?
Teresa
5
Umarł? Świnia nadal żyje.
A skąd ten pomysł, że zostałam wdową?
Anna
Nooo, to ubranie.
Teresa
A co jest nie tak z moim ubraniem?
Anna
Woalka…no i ta czerń.
Teresa
Dziewczyno, czarne wyszczupla.
Ile ty masz lat, bo wyglądasz blado?
Jak gdybyś się przez całe życie nie zdążyła opalić.
Anna
Już parę lat temu byłam u komunii…
Teresa
Boże słodki!
Aż się nie chce wierzyć, że można być aż tak młodym.
Toż ty się dopiero co z jajka wyklułaś.
A ja stara kura jestem i koguta szukam.
Podchodzi do Anny i zaczyna badać rękami jej twarz.
Szarpie za skórę na policzkach, ogląda zęby.
Anna
Co pani robi? Proszę przestać!
Teresa
Cholera, wszystkie zęby, żadnej zmarszczki.
Za dobrze wyglądasz, dziecko, jak na mój gust.
Jak ty to zrobiłaś? Masz jakąś metodę?
Czym ty się smarujesz? Pytam z życzliwości.
Zdradź mi i choćby to była kiszona kapusta to zaraz spróbuję.
Zaraz, zaraz, niedobra dziewucho!
A może ty zrobiłaś plastykę?
Anna
Co?
Teresa
No, operację plastyczną?
Wiesz ludzie sobie naciągają skórę,
Bo jej mają za dużo, więc ją wycinają.
Chcieliby ją sprzedać, ale kupców nie ma.
Ale ja bym twoją kupiła lub się zamieniła.
Anna
Nie, skąd, żadnych operacji.
Mam tak od dzieciństwa albo od urodzenia.
Teresa
No pewnie, że od urodzenia.
A co ty myślisz, że jak ja na świat przyszłam,
6
To od razu obwisłe cycki i siwe włosy miałam?
Cholera, wydawałaś się fajna,
Ale już cię nie lubię.
Anna
Skoro wywiad działa pani Tereso,
to nie muszę mówić, że będę tutaj pracować?
Teresa
Nie musisz, ale powiem ci w tajemnicy, moje dziecko,
że będziesz tu miała prze… no ciekawą robotę będziesz miała.
Anna
To chyba dobrze.
Teresa
Może i dobrze?
Ale też wiem jedno, że żaden wykładowca na tej twojej psychologii,
Którą skończyłaś, nie przygotował cię na to, co cię tutaj czeka.
Anna
Nie mogę już się doczekać, kiedy poznam resztę.
A co tu tak pusto? Gdzie jest reszta pensjonariuszy?
Teresa
Pochowani po pokojach i Bóg jeden wie co oni tam robią.
Muszę ci się zwierzyć, że dzisiaj z samego rana
udało mi się podejrzeć jednego pod prysznicem.
Mówię ci…
Anna
Dobrze, już dobrze. Co pani czyta?
Teresa
Co? A to, a takie tam. „Życie seksualne Robinsona Crusoe”.
Mówię ci jakie tam są momenty.
Anna
Co pani mówi…
Nie miałam pojęcia, że w ogóle jest taka książka?
Teresa zauważa wchodzącą kobietę.
Teresa
Oooo, idzie nasza Jola. Czeka cię zaraz złotko niezła przeprawa.
No to ja uciekam, bo czasami ją lubię, ale teraz nie znoszę. Pa.
Anna
Pa, pa, pani Tereso.
Kobieta dosiada się do Anny.
Jola
Dzień dobry.
A cóż to za piękny kwiat wyrósł w naszym ogrodzie?
Anna
Dzień dobry, jestem…
7
Jola
A ja jestem Jola. Ale co tam o mnie, gdy gość taki cudny.
Śliczna jest ta twoja buźka, jak u anioła.
Anna
Dziękuję, ale chyba pani przesadza.
Jola
Figurka jak się patrzy.
Anna
Oj, da pani spokój, bo się zaczerwienię.
Jola
Nieśmiała, jak miło. Lubię takie.
Anna
Dajmy już spokój. Pozwoli pani, że się przedstawię.
Nazywam się Anna Nosek i będę tutaj pracować.
Jola
Oooo, jak miło, czyli że będziemy spotykać się codziennie.
A nosek też masz śliczny. Lubię takie noski.
Poobcieramy się noskami, jak malutkie dzieci?
Anna
Może lepiej, nie. Jestem w pracy.
Jola
Wiem, wiem, śliczności ty moje.
Anna
Pani też tutaj mieszka, jak rozumiem?
Jola
Mieszkam? Ja tu życie dokańczam i nikt nie zrozumie,
Co ja czuję, gdy mi przychodzi dzień za dniem siedzieć w tym więzieniu.
Anna
Niech pani nie przesadza.
Co to niby za więzienie, z którego można w każdej chwili wyjść.
Jola
I gdzie mam pójść? Do kogo?
Świat zwariował, a po ulicach chadza więcej wariatów
Niż jest w zakładach psychiatrycznych.
Gdy byłam młoda za życiem goniłam.
Po świecie jeździłam, trawkę paliłam, śpiewałam, tańczyłam,
Ooo, a ile ja piłam i nawet nie zliczę, ile razy się…
Ale nic, było minęło.
Anna
Nie jest jeszcze tak źle.
Jola
Teraz już nie, bo znalazłam ciebie.
Anna
Ja też się cieszę, że panią poznałam.
Jola
Dopiero się ucieszysz, jak poznamy się lepiej.
8
Anna
Co, proszę.
Jola
No wiesz… Ty i ja.
Jola siada okrakiem na kolanach Ani
Anna
Co pani robi?
Jola
A jak myślisz, moje ty śliczności?
Anna
Nic nie myślę, a pani jest…
Jola
No jaka jestem?
Zaczyna ją gładzić po włosach.
Ty chyba nie wiesz, jaka jesteś piękna.
Anna
Naprawdę? Ach, co ja plotę?
Nie chce być niegrzeczna…
Jola
Brzydka, niedobra Ania.
Lubisz się ze mną droczyć?
Dobrze podroczmy się trochę.
To będzie nawet miłe, a ja uwielbiam miłe rzeczy.
Anna
Proszę ze mnie zejść! Natychmiast, bo…
Jola
Bo? Co Anusia zrobi swojej Joleczce?
Anna
Tak niewolno, to wbrew przepisom.
Ludzie, ludzie patrzą.
Jola
Nikogo tu nie ma.
Odwraca głowę w stronę widowni.
A rzeczywiście są, cholera.
Ale oni się nie liczą.
Zapłacili to mogą patrzeć.
Zrobię im tu zaraz niezłe przedstawienie.
Anna
No daaaalej. Bo kogoś zawołam.
Jola
I co mu powiesz, jak przyjdzie?
Że się migdalimy?
Anna
Proszę. Co?! Wcale się nie migdalimy!
Muszę iść, bo, bo mam jeszcze coś do zrobienia!
Niech mnie pani puści i zejdzie ze mnie wreszcie!
9
Wstaje.
Jola
Aniołek mój słodki coś dzisiaj nie w sosie.
Anna
Jak to dzisiaj? Pierwszy raz się widzimy.
Pani zachowanie zwalę na nadmiar emocji związanych z moją osobą.
Idę i mam nadzieję, że takie zachowanie już się nie powtórzy.
Pewnie, że się nie powtórzy. Będzie tylko lepiej.
Anna odchodzi. Jola podbiega i klepie ją w tyłek.
Anna
Aaaa!
Krzyczy, podskakuje i szybko ucieka.
Jola
Boże co to za dziewczyna. To będzie wyzwanie, oj będzie.
Wychodzi w ślad za nią
Sprzątaczka – nuci
Nie będę więcej talerzy myła,
Tylko podłogi sobie pozmywam
Wchodzi Stoprocent.
Stoprocent
A co tu się wyprawia, moje dziecko?
Sprzątaczka
Wyprawie, wyprawia? Ja, nic nie robię… Ja podłogę myję.
Stoprocent
A dlaczego talerzy już nie?
Co to? Bunt jakiś, protest, a może coś więcej?
Sprzątaczka
Jaki bunt, panie Stoprocent.
Stoprocent
Co wy wszyscy z tym Stoprocent?
Zmowa jakaś, żeby mnie zdyskredytować?
Sprzątaczka
Ale tak się pan nazywa.
Stoprocent
Żadnych nazwisk! Rozumiemy, pani Matlak?!
Sprzątaczka
A co mam nie rozumieć. Wchodzi Stoprocent,
to nie mogę do niego mówić Stoprocent,
chociaż wiadomo, że nazywa się Stoprocent.
Stoprocent
Podłoga czysta?
Sprzątaczka
A co to pana obchodzi?
Stoprocent
10
Obchodzi, bo ja jestem inspektor sanitarny. A więc…?
Sprzątaczka
Jak by była czysta to bym nie sprzątała. Panie Sto…
Stoprocent
No tak… Będę miał na ciebie oko, moje dziecko. Pamiętaj, że bardzo cię lubię.
Sprzątaczka
Dziękuję, to mi na pewno pomoże w sprzątaniu.
Stoprocent wychodzi.
Do pomieszczenia wchodzi pielęgniarka, pchając wózek inwalidzki.
Pielęgniarka
No to sobie teraz trochę posiedzimy na świetlicy, pani Romko.
Romka
A to ja mam na imię Romka, droga Renatko?
Pielęgniarka
Nie jestem Renatka tylko Wiesia, Wiesława.
Za każdym razem zmienia mi pani imię.
W końcu sama się pogubię.
Romka
To nie możesz mieć tylko jednego imienia?
Po co tyle? Wciąż zmieniasz i zmieniasz. Słoń by się w tym nie połapał.
Pielęgniarka
A co ma do tego słoń?
Romka
Słoń, bo słonie mają dobrą pamięć.
Pielęgniarka
Nikogo nie ma, a szkoda, bo będziemy teraz,
Jak te dwie papużki nierozłączki.
Romka
Raczej jak bracia syjamscy.
Pielęgniarka
No raczej nie jesteśmy ze sobą złączeni.
Romka
A właśnie, że tak. Przyssałaś się do mnie jak pijawka.
Pielęgniarka
Skąd takie porównania?
To że parę razy pożyczę od was kilka złotych,
To zaraz myślicie, że was wykorzystuję.
Romka
Jaki dzisiaj dzień mamy, Krysiu?
Pielęgniarka
Wtorek, pani Romko.
Romka
A jutro?
Pielęgniarka
11
A jaki by pani chciała?
Romka
Poniedziałek, lubię poniedziałki.
A powiedz mi jeszcze Tereniu… Obiad już był?
Pielęgniarka
We wtorki nie ma obiadów.
Romka
Ale przecież mówiłaś, że dziś poniedziałek.
Pielęgniarka
Tak, tak, będzie obiad.
Romka
To dobrze.
Pielęgniarka
Może zagramy w jakąś grę?
Romka
A w dupie mam grę.
Pielęgniarka
To co chce pani robić?
Romka
Wszystko mam w…
Pielęgniarka
Pani Romko, zostawię tu panią i pójdę do gabinetu.
Przez ten czas nie spali pani świetlicy?
Romka
Dzisiaj nie. W piątki nie podpalam!
Pielęgniarka wychodzi,
a po chwili wchodzi kobieta z wiadrem i mopem.
Romka
Stój, kto idzie?
Sprzątaczka
Ale ja nie idę tylko stoję.
Romka
Stoisz, powiadasz. A skąd mam pewność, że zaraz nie ruszysz?
Sprzątaczka
A jak ruszę to co będzie?
Romka
To znowu zawołam: Stój, kto idzie?
Sprzątaczka
I ja się zatrzymam…?
Romka
A, nie wiem już.
Wymyśl coś, w końcu masz mopa, a kto ma mopa ten ma władzę.
Sprzątaczka
Good Morning, lady.
Romka
Co… ja… no właśnie.
12
Good, głód… ale jestem głodna.
Dzień dobry, Haniu.
Sprzątaczka
Jak to jest, że wszystkie imiona pani myli,
A tylko moje nie? Mam się bać, czy cieszyć?
Romka
Widzisz, Haniu, bo ty jesteś…
Romka zasypia. Sprzątaczka odstawia przybory i wyjeżdża z Romką.
Kobieta z mężczyzną siedzą przy stole.
Grają w warcaby.
Klara
Znowu te warcaby, zwariować idzie.
Ile można wygrywać. Czy ty się w końcu nauczysz grać?
Benek
No co? Trzy lata dopiero gram i jeszcze się uczę.
Cholernie trudna ta gra. Wszystkie piony takie same.
A z resztą, z takim geniuszem jak ty, to miło przegrywać.
Klara
Podobno jest tu jakaś nowa. Dzisiaj pierwszy dzień pracuje.
Benek
Pracuje? Klara, a co to za robota?
Pogada z nami o pogodzie, spyta jak się czuję, jaki miałem stolec,
A później pójdzie do domu i będzie miała wszystko w głębokim poważaniu.
Pach, pach, dwa piony zabieram i robię damkę.
Klara
Benek, praca jak każda.
A miło jest do kogoś usta otworzyć, szczególnie jak słucha.
Benek
A ty Klara to zawsze wszystkich bronisz.
Nazywasz to pracą?
Robiłem w budowlance, to wiem.
Kiedyś nam przywieźli partię rur.
Mówię ci pierwszy raz coś takiego widziałem,
A miałem to montować.
Rurki ładne, plastikowe, ale uszczelki jakieś takie…
Klara
Skończ, człowieku z tą budowlanką i z tymi rurami!
Już to słyszałam z trzysta razy.
Wszystko drożeje, jest coraz gorzej.
A słyszałeś, że szampony znowu poszły w górę?
Patrzy na mężczyznę, który jest łysy.
A, dobra.
Benek
13
Czepiasz się.
Ja nic nie mówię o tym, że jesteś chytra.
Klara
Wcale nie jestem.
Benek
A właśnie, że jesteś.
Klara
Tak? Ty zawszony zo…
Dobra to daj mi jakiś przykład. Kiedy niby byłam chytra?
Benek
A pamiętasz, jak twój chłop umarł?
Klara
Oj, to było tak dawno, że ledwo pamiętam.
Ale o którego ci chodzi, bo trzech mężów pochowałam.
Benek
Myślę, że ten ostatni.
Klara
No i?
Benek
To kto zrobił wtedy stypę w McDonalds?
Klara
No i co z tego? Mieli promocję.
Do każdego Burgera szejk gratis. Tylko głupi by nie skorzystał.
Pojawia się Anna.
Anna
Uff. Jakie to szczęście, że nie ma pani Joli,
Ale za to są inni, a ich jeszcze nie poznałam.
Dzień dobry państwu. Nazywam się Anna Nosek.
Klara
A dzień dobry. Toż to nowa krew.
Benek przywitaj się.
Benek
Bry, bry.
Klara
Ja jestem Klara, a to Benek, mój towarzysz.
Benek
Tak, akurat towarzysz? Pewnie broni i amunicji.
Anna
Miło mi, że się poznaliśmy, a jak zdrówko?
Benek – zaczyna śpiewać.
Boli mnie cewa, o kurcze boli mnie cewa, boli mnie cewa…
Klara
Zamilcz, jełopie.
Anna
Oj to niedobrze. A był pan z tym u urologa?
To pewnie musi bardzo boleć.
14
Klara – wściekle.
Już go przestało! On się przejęzyczył, bo bolała go głowa i … połowa.
Anna
No cóż, to ja może już pójdę. Jeszcze się nie raz spotkamy.
Niech pan dba o zdrowie.
Klara
Do widzenia, do widzenia. Już ja zadbam o jego zdrowie, obiecuję.
Anna wychodzi.
Klara
Stary głupiec! Co ona ci zrobiła?
Benek
Nic. Szach, mat.
Klara
Benek, do diaska, to nie szachy, tylko warcaby.
Widzisz gdzieś tu króla?
Benek
Nie mam okularów.
Klara
A co masz na nosie?
Benek
Biega, krzyczy pan Hilary!
Klara – prześmiewczo.
Na mój rozum nie ma miary.
Benek
A może zagramy w pokera?
Klara
Jeszcze czego?!
Ty ciągle mylisz pokera z kanastą.
Benek
Ech… Kiedyś w budowlance to było życie.
Człowiek się w robocie napił i dobrze zarobił.
I ukraść co było.
Zaczyna śpiewać.
Nie wrócą, nie wrócą, te czasy szalone.
I coś tam, coś tam…
Klara
Oj nie wrócą.
A ta nowa, ciekawe, czy już wszystkich poznała?
Benek
Jak spotkała Jolę i Bożenę to jakby poznała wszystkich.
Pamiętasz jak Jola ciebie podrywała?
Klara
No jak to nie?
Latała za mną jak pies za suką.
A właściwie to suka za suką.
Raz to nawet pod prysznic mi wlazła.
15
Ona golutka i ja goła, kabina ciasna.
Benek
Dzisiaj wraca Julian.
Wreszcie będzie miał obiekt do westchnień
Klara
Dokładnie. Nasz Don Juan potrafi zakręcić w głowie.
Nawet mnie, starej babie namieszał.
Ciekawe dlaczego na cel nigdy nie wziął Teresy?
Benek
Wstaje.
Idę do kiosku, po papierosy.
Chcesz jakieś lekarstwo przeciwbólowe, może cytrynówkę?
Klara
Właśnie po cytrynówce zabolała mnie głowa.
Benek
Nie dziwota. Po pół litra na głowę.
Lecę, póki Rubinki jeszcze nie ma, to nikt mnie nie sprawdzi.
Baba, ma jakieś spotkanie na mieście, przychodzi wieczorem.
Klara
Ona jest w twoim wieku.
Poszczypałbyś ją kiedyś tam, gdzie trzeba i by ci odpuściła.
Benek
A myślisz, że nie próbowałem? I nic.
Klara
A po czym ją szczypałeś?
Benek
Po nosie. To ile wziąć?
Klara
Weź literka. Po co dwa razy latać?
Nogi już nie takie, co kiedyś. Trzeba o siebie dbać.
Oboje wychodzą
Przy stole siedzi pielęgniarka i teatralnie wznosi ramiona ku górze.
Sprzątaczka szoruje stół ścierką, przy którym siedzi pielęgniarka.
Pielęgniarka
O święty Paracelsusie, amorze doktorów!
Czy ktoś mnie zrozumie?
Wszystko robię jak mój ulubiony Doktor House,
A wychodzi jak doktor Jekyll i pan Hyde.
A może ja mam rozszczepienie, no tego… jaźni?
Sprzątaczka
Jakie znowu rozstępy? No pani Wiesiu?
Młoda jest pani jeszcze.
Pielęgniarka
Mam czterdziestkę.
Sprzątaczka
16
No i co? Ale dzieci pani nie ma.
Ja już po pierwszym dzieciaku miałam rozstępy,
A po czwartym to mój brzuch wyglądał jak rodzynek.
Pielęgniarka
Naprawdę?
Sprzątaczka
Ja to wiem.
Pielęgniarka
Cholera jasna! Co my tu gadamy o rozstępach,
Jak ja mam inne problemy.
Sprzątaczka
Ech, no to ma pani szczęście, że ja tu jestem.
Pielęgniarka
A co to niby za szczęście?
Co ty wiesz o problemach ludzi wykształconych?
Sprzątaczka
Wykształconych…?
Nigdy kogoś takiego nie spotkałam, ale kto wie?
Świat podobno jest okrągły, więc może kiedyś…
Pielęgniarka
Dlaczego oni mnie nie rozumieją?
Zła dla nich jestem albo źle im życzę?
Sprzątaczka
A mnie wszyscy lubią.
Pielęgniarka
Nawet ja?
Sprzątaczka
Przecież mówię, że wszyscy!
Pielęgniarka
Szczęściara z ciebie, a ja się tak staram.
Sprzątaczka
A może za bardzo i oni…
Pielęgniarka uderza w stół i naskakuje na Hanię.
Jak można się za mocno starać?!
Sprzątaczka
No, mocniej niż potrzeba.
Pielęgniarka
Mówisz? Czyli, ile to będzie akurat?
Sprzątaczka
Pójdzie pani ze mną, to pokażę. Zaraz idę sprzątać w kibelku,
To na miejscu wytłumaczę co i jak.
Pielęgniarka
Dobrze pójdę.
Ociera łzę.
Święty z ciebie człowiek, chociaż sprzątaczka.
Wychodzą.
17
Anna
Wchodzi do pustego pomieszczenia i siada przy stole
Jezu, co to za ludzie?
Toż to istne szaleństwo, ale z drugiej strony…
Żal mi ich, bo są starzy, schorowani,
Zamknięci tutaj jak zwierzęta w zagrodzie.
Rodzina się pozbyła kłopotu i wysłała tutaj,
Aby w tych murach dokończyli żywota.
Biedni ludzie i nic…
Wchodzi kobieta, podchodzi do Anny od tyłu
Allalaaaa! – zaczyna intonować fragment arii.
Anna podskakuje na krześle i łapie się za serce.
Anna
Słodki Jezu!
Bożena
I co? Robi wrażenie.
Bożena jestem. Dla przyjaciół i wielbicieli: Diwa.
Siada na krześle.
Anna
A ja Ania. Ależ głos.
Myślałem, że mi bębenki popękają,
A serce mi wali, jak oszalałe.
Bożena
Zapamiętaj, moja droga. Najważniejsze jest pierwsze wrażenie.
Po tym się zapamiętuje człowieka. To jest jak podpis.
Anna
No to ja panią na pewno zapamiętam.
Szkoda tylko, że mnie pani nie uprzedziła.
Zatkałabym uszy – szeptem.
Bożena
Lubisz operę?
Anna
Czy lubię operę? No nie wiem?
Ona jest taka…
Bożena
Nie? Jak można nie lubić opery,
Operetki, muzyki poważnej, baletu?
To przecież esencja kultury. Z jakiej ty planety jesteś?
Myślałam, że przyślą tu kogoś obytego z kulturą,
A widzę, że przysłali samicę neandertalczyka.
Anna
Ludzie lubią różne gatunki muzyki.
Bożena
18
Tak, masz rację, niestety.
Czasami spędzić ludzi do opery
I liczyć, że będzie pełna sala jest równie szalone,
Jak zwołać honorowy marsz facetów,
I zapowiedzieć, że mogą przyjść tylko tacy z tycimi fiutkami.
No i liczyć na to, że przybędą tłumy.
Anna – do siebie.
Tycie fiutki. Co za porównanie?
Wiadomo, że nikt by nie przyszedł.
Bożena
Porównanie najlepsze na świecie.
Widzisz Aniu, słuch mam doskonały.
Anna
Raczej, Aniu słyszysz… Przepraszam.
A wracając…
Nie, no… Lubię Szekspira!
Bożena
Szekspira?! A co ma piernik do dużego fiata?
Anna
Chciałam powiedzieć, Szopena.
Kocham też poezję śpiewaną i popowe piosenki.
Mam obszerne gusta muzyczne.
Bożena pochyla się gwałtownie nad stołem.
Bożena
Ale opery nie lubisz!!!
No nic. Będę musiała nad tobą popracować.
Zobaczysz, polubisz ją, pokochasz operę.
Anna
Nie wątpię.
Bożena
A śpiewać umiesz?
Anna
Nie bardzo. Śpiewam chyba tak dobrze, jak mój tata przy goleniu.
Bożena
Pokaż co potrafisz. No dalej, zewrzyj pośladki i zasuwaj.
Anna
Ale co?
Bożena
Wszystko jedno.
Anna zaczyna śpiewać.
Anna
La… la… mi… la.
Bożena
Nie tak dziewczyno.
Posłuchaj jak ja to robię. – Śpiewa.
A teraz ty. Pokaż co potrafisz?
19
Anna
Mniej niż zero, ooo. Mniej niż zero, ooo.
Bożena
Bożena macha zrezygnowana ręką i wychodzi.
Głos, jak gdyby ktoś styropian ocierał o szybę.
Zjawia się Jola z bukietem kwiatów.
Anna
O nie, tylko nie ona!
Muszę coś wymyślić, może że boli mnie głowa?
Nie, to z nią nie przejdzie.
Anna ucieka.
Jola
A gdzież to moja prześliczna dupeczka?
Kwiatów nazrywałam, a ona uciekła.
Sensu mojemu życiu nadała, znów mnie życie cieszy,
A jak pomyślę, że będę mogła znowu zgrzeszyć…
Ech, życie jest piękne!
Zrezygnowana wychodzi.
Do pielęgniarki przychodzi Stoprocent
Stoprocent
Witaj, Wiesiu, moja kochana. Proszę.
Tylko żadnych więcej Stoprocent, bo zwariuje!
Pielęgniarka
Ale ja wszystko robię na sto procent. Jestem perfekcjonistką.
Stoprocent
I za to cię właśnie lubię. Wrrr… moja ty łasico.
Ty wiesz, co do ciebie czuję.
Pielęgniarka
Jasne, że wiem, Alfredzie. Jesteś moim ulubionym kochankiem.
Stoprocent
Wiem, moja droga. Jak ja dawno cię nie widziałem.
Pielęgniarka
Wczoraj.
Stoprocent
Wczoraj to cała wieczność, a ja nie mam cierpliwości.
To co… pójdziemy na stronkę?
Pielęgniarka
Jakoś nie mam ochoty. Coś mnie głowa boli.
Stoprocent
Głowa? Głowa, cholera, a wczoraj były zęby!
To weź tabletki, bo przecież masz. I dalej.
Takiego potencjału nie można lekceważyć.
Pielęgniarka
Źle się czuję i nie będę z tym walczyć.
Stoprocent
20
Cholera! A w dupie mam twoje zęby!
Pielęgniarka
Ale mnie głowa boli.
Stoprocent
To, to… mam gdzieś twoją głowę! I co tu tak brudno.
Pielęgniarka
A poszedł mi, bo psem poszczuję!
Stoprocent
Ale ty nie masz psa.
Pielęgniarka
To ci zaraz lewatywę zrobię, aż ci uszami poleci, ty, ty przebrzydła pokrako.
Wynocha! Masz post na dwa tygodnie!
Stoprocent
Dobrze, już dobrze. Ale dwa tygodnie to drobna przesada.
Stoprocent wychodzi.
Teresa spaceruje po pomieszczeniu i nuci.
Teresa
W co się bawić, w co się bawić?
Tych wątpliwości nie rozwieje…
Wchodzi mężczyzna.
Julian
Witaj nieznajoma.
Teresa
Jaka znowu nieznajoma Julianie, mój ty Don Juan-ie.
Znamy się z pięć lat, chyba?
A może i więcej. Liczyć mi się nie chce.
Julian
Nie o czas tu chodzi,
Bo on jest złodziejem, co nam życie zabiera,
Nie dając nic w zamian.
Piasek w klepsydrze życia wolno przesypuje,
Lecz nie daje nadziei, że ją zechce obrócić,
Gdy przyjdzie potrzeba.
Teresa
Na tym urok życia polega poeto,
Że nikt nie pojmuje co za rogiem czeka.
Spójrz na siebie, popatrz na mnie.
Siedzimy tu jak warzywa ludzką ręką posadzone.
Przekwitłe już, choć zadbane.
Lecz co by ogrodnik przy nas nie wyczyniał.
To niedługo uschniemy.
Julian
A ty się za czernią skryłaś, jak gdybyś opłakiwała swe życie doczesne.
Wiadomo, życie krótkie i nic nie trwa wiecznie.
21
Ty żałobę nosisz, po uczynkach swoich,
A mnie się żyć zachciewa, ilekroć na mej drodze zobaczę kobietę.
Teresa
Jesteś ode mnie młodszy, lecz to kiedyś minie.
Gdy mnie zabraknie to wkrótce nadrobisz zaległości.
Jakim będziesz starcem, Julianie?
Julian
Nie wiem, bo ja w księdze życia nie potrafię czytać.
Wiem, że tam coś pisze, ale nie rozumiem.
Jest to język przyszłości, który wtedy pojmę,
kiedy wydam ostatnie swe tchnienie.
Wchodzi Klara.
Klara
Ależ dobrana z was para.
Stara rozpustnica i mężczyzna,
Dżentelmen o szlachetnej duszy.
Julian
Witaj Klaro, rusałko ty moja.
Teresa
Rusałko?
Julianie wzrok ci odebrało?
To nie jest rusałka, a raczej pirania.
Klara
Zamilcz, czarna wdowo!
Pomówić przyszłam, a ty wiesz o czym.
Teresa
Jak przygotowania?
Klara
Wszystko mam.
Szczoteczki do zębów, mydło i nawet wieszaki.
Kapcie i pidżamy oraz po dwie pary rajstop, no i gaci.
Teresa
A ty na wczasy jedziesz, czy uciekasz, w cholerę?
Klara
Mam też linę, konewkę i dwie duże świece.
Teresa
Świece to jeszcze rozumiem, ale na co ci lina?
Klara
Lina przydać się może. Jakby kto wpadł do bagna to go wyciągniemy.
Plan zrobiłam, kto, kiedy i gdzie do bagna wpadnie.
Przygotowałam też tak na wszelki wypadek drabinę.
Teresa
Klara, po co drabina? Toż to parter przecież.
Klara
A przez mur przejść?
Teresa
22
Nigdzie nie ma żadnego muru! Tu nawet siatki nie ma!
Klara
A skąd wiesz?
Teresa
Mało się razy po nocy stąd wykradałam?
Łatwiej wyjść do chłopa, niż go tu sprowadzić.
Klara
Powinnaś znaleźć sobie męża.
Swojego kobieto, a nie cudzego.
Teresa
Łatwo powiedzieć.
Dumna bym była, gdyby teraz spojrzał na mnie jakiś chłop,
choćby i niewidomy.
Klara
A ja i tak drabinę wezmę. Kupiłam ją i jej nie zostawię.
Pamiętaj, że prędzej czy później napotkamy jakiś mur.
Teresa
Ręce opadają, niemądra kobieto.
Jeszcze mopa weź, w razie gdybyśmy napotkali brudną podłogę.
Wchodzi Jola
Jola
O czym tak szemrzecie?
Aaa, wcale mi nie mówcie. Albo lepiej mówcie.
Znowu o ucieczce? Rok już ją planujecie.
Gdzie tym razem? Znowu do Egiptu?
Tamten pomysł z rowerami trochę był szalony.
Teresa
Wcale nie szalony. Tam mężczyźni są tacy, że kobieta…
Ech… co tu gadać. Tam trzeba pojechać.
Jola
Przychodzę was, a właściwie to nas, ostrzyc.
Wszyscy
Ostrzyc?!
Jola
Ostrzec! Jasne, że ostrzec.
Czy ja mogę siebie ostrzec – do siebie.
Szpiega macie, no… mamy.
Zebrani rozglądają się i szepcą.
Gdzie, kogo?
Jola
Benek.
Klara
Chyba oszalałaś?! Skąd to wiesz?
Jola
Romka mi powiedziała.
Teresa
Romka ma alzheimera. Ona nawet nie kojarzy, czy jest kobietą.
23
Jola
Ale swoje wie.
Klara
Benek był zomowcem i myśli, że nikt o tym nie wie,
Ale nie wierzę, że poszedłby do Ru…
Teresa
Cisza! Tego nazwiska się tu nie wymienia.
Julian
O słodka cierpliwości, gdzieżeś ty uciekła?
Do nieba pobiegłaś, a może do piekła?
Rozum odebrało tym biednym istotom.
Ja tego słuchać muszę, raniąc duszę moją.
Klara
A więc dobrze.
Nie wierzę, żeby poszedł do tej, której nazwiska się tu nie wymienia.
Jola
Ja to z niego wyciągnę.
Klara
Co wyciągniesz?
Jola
Nooo, czy nas zdradził.
Teresa
Niby jak?
Jola
Prześpię się z nim.
Klara
Ty?! Dlaczego ty, a nie ktoś inny.
Jola
Jesteś zazdrosna? Ty byś chciała?
Klara
A może Teresa?
Teresa
Oszalałaś?!
Jola
Sama widzisz. Ja to zrobię.
Jakoś się przełamię.
Teresa
Ale po co? Hormony ci buzują?
Aż tak cię przypiliło, nieszczęśnico?
Jola
Owinę go sobie wokół palca i wybadam co i jak.
Jak donosi, to go przekonam, żeby tego nie robił.
Wierzcie mi, że znam różne sztuczki.
Klara
Jola ty przecież nie lubisz facetów.
Jola
24
Do dentysty też nie lubię chodzić, a muszę. Zrobię to dla sprawy.
Teresa
Twój wybór, ale wiedz, że to wielkie wyzwanie.
Jak to zrobisz to będziesz dla mnie wielka.
Zyskasz mój szacunek, no i kupię ci paczkę kawy.
Jola
Tylko nie byle siury.
Zamknę oczy, zacisnę zęby i jakoś to będzie.
Klara
Ludzie wróćmy do tematu.
Jak w każdej konspiracji musimy ustalić hasło i odzew.
Proponuję hasło: Dyrektorka, a odzew: Ru… Nazwisko, którego się tu nie wymienia.
Julian
Zaraz, zaraz, kobieto.
Odzew będzie nazwiskiem naszej pani dyrektor, czy też tekstem:
„Nazwisko, którego się tu nie wymienia”?
Mam podać jej nazwisko, czy „nazwisko, którego się tu nie wymienia”?
Teresa
Oczywiście, że nazwisko.
Julian
Ale… – macha ręką i wychodząc mówi.
Świat cały się obraca tylko w jedną stronę
I czasu nie trwoni, aby wszystko zrozumieć.
Człowiek wielki nie spojrzy na byle miernotę,
Bo tylko idiota zrozumie idiotę.
Teresa
Poszedł. A więc dobrze dziewczynki zewrzyjmy pośladki
I cycki dumie podciągnijmy w gorę…
Klara
Czy tobie wszystko musi się kojarzyć z seksem?
Teresa
Czy ja wiem? Ten kwiatek kojarzy mi się z penisem, ale tylko on.
Klara
Bo nie ma tu więcej kwiatów.
Wchodzi Bożena – śpiewa.
O i jest nasza skarbonka.
Teresa
Raczej skarbniczka.
Bożenka, jak tam nasza kasa? Jak tam nasz fundusz ucieczkowy?
Bożena
Na plusie.
Teresa
Czyli?
Bożena
8 złotych i 53 grosze.
Klara
25
Co tak mało?
Bożena
Na początku Benek dał dwie dychy, ale później trochę zabrał na piwo.
Reszta nic nie dała.
Teresa
No cóż będziemy improwizować, można przecież kupczyć tyłkami.
Bożena
Ja nie będę niczym kupczyć.
Wychodzą.
Wchodzi sprzątaczka z wiadrem i ścierką.
Co to ja miałam?
Aha, sprzątać. Sprzątać, sprzątać, nigdy nie przestawać.
Podłoga i okna, stoliki i ściany.
Wszystko na mojej głowie.
A gdybym tak miała pomocnika? Uczennicę na stażu?
Nie, na co mi uczennica? Sama wszystko ogarnę.
Zaczyna śpiewać.
Gdy już wszystko posprzątam,
To sobie odpocznę i umyję okna.
Mam ich tu tysiące, a pani dyrektor
Kiedyś da mi premię, po głowie poklepie… na, na, na, na.
Przerywa i macha ręką, z rezygnacją.
Głupia jestem, głupia i niemądra.
Wiadomo, że żadnej premii nie będzie,
Chyba że ją sobie sama wypłacę.
Co za ludzie tu mieszkają?
Nawet nabrudzić porządnie nie potrafią.
Coraz gorszych tu przyjmują.
Kiedyś to dopiero było, rosół tłusty na obrus wylali
Albo wino czerwone ktoś żłopał w pościeli,
A teraz…?
Grzeczni, mili, nawet okruszki po sobie sprzątają.
Na psy schodzi ten przybytek
Podnosi szmatę do góry.
Memento purgato – pamiętaj o sprzątaniu, jak mawiali starożytni.
Stoprocent wchodzi do gabinetu pielęgniarki.
Stoprocent
Nadal cię zęby bolą?
Pielęgniarka
Nie.
Stoprocent
To bardzo dobrze. A głowa?
26
Pielęgniarka
Zostaw mnie i zajmij się robotą!
Stoprocent
Przepraszam za moje zachowanie, ale wiesz, rozumiesz.
Pielęgniarka
Co niby mam rozumieć? Bo nic nie rozumiem.
Twoje słowa są dla mnie jak recepta wypisana odręcznie przez doktora.
Więcej w tym zgadywania niż odczytania.
Stoprocent
Wiesiu moja droga. Ja cierpię.
Pielęgniarka
Dam ci paracetamol.
Stoprocent
Na tę część ciała paracetamol nie pomoże.
Pielęgniarka
To może ci zrobić lewatywę? Poczujesz się lepiej jak ręką odjął.
Stoprocent
Nie chcę żadnej lewatywy. No może kiedyś, ale teraz bardzo bym chciał.
No wiesz.
Pielęgniarka
Głodny jesteś?
Stoprocent
Nie!… A właściwie to tak. Schrupałbym cię na miejscu.
Pielęgniarka
Zęby byś sobie połamał.
Stoprocent
Zęby mam twarde jak, no wiesz, co.
Pielęgniarka
A daj mi już spokój. Idź węszyć gdzie indziej. W damskiej kibel się zapycha.
Rozwikłaj sprawę inspektorze, a wtedy może pogadamy.
Stoprocent
Zrozumiałem. Wreszcie coś godnego mojego intelektu.
Pojawia się Julian
Julian
Nikt mnie tu nie czeka
Smutno tu jak w grobie,
Który w swe ramiona przytulił człowieka.
Coś mi podpowiada, że znowu mi przyjdzie
Łzy słone wycierać w niemocy koszulę.
O słodka naiwności, czy raczej przeklęta.
Odmieni się los mój smutny
Abym mógł słowami okraszać urodę kobiecą?
Boże ześlij mi anioła,
27
A ja go nakarmię miłością,
Która z serca mojego zostanie przelana.
Jak rymy poety na papierze kreślone.
Wchodzi Anna. Nie zauważa mężczyzny i siada przy stole.
A któż to zawitał w moje skromne progi
Albo w moją nić pajęczą wpadł na przekór sobie?
Nie! Precz złe myśli, optymizmu więcej!
To raczej blask światła w odmętach ciemności.
Julian natychmiast rusza w jej stronę.
Zatrzymuje się tuż obok Anny.
Julian
Moje błagania dotarły do góry
I widocznie zostały wreszcie wysłuchane.
Anioła mi zesłano, abym wielbić mógł
Wszystko co z tym ciałem bywa powiązane.
Anna
Pan to do mnie?
Przepraszam, bo nie do końca wszystko zrozumiałam.
Julian
Jam jest Julian,
Choć powinienem nazwać się Romeo
Skoro właśnie Julię przepiękną poznałem.
Różo prześliczna, kolce swe pochowaj,
Abym mógł bezpieczny pieścić płatki twoje.
Anna – ogląda swoje dłonie
Ale ja… Róża, płatki, kolce moje?
Zawsze myślałam, że to raczej szpony.
Mama ciągle mówiła, żebym paznokci nie obgryzała,
Bo mi kiedyś palce w nocniku zamoczy.
Julian
Słońce moje, co blaskiem swym świecisz
Na tym nocnym, rozgwieżdżonym, pięknym firmamencie.
Chcesz ty mnie na kochanka?
Anna– podskakuje
Jezu słodki, jakiego kochanka?
Ja nigdy kochanka nie miałam!
No może miałam kilku na studiach
I chyba trzech w liceum,
Nie licząc tych z gimnazjum,
Ale to nie byli kochankowie, tylko chwile słabości,
No i przyjemności.
Julian
A więc los nas spichcił,
Byśmy dalej przez życie w parze wędrowali.
Anna
Zrywa się.
28
Kim pan jest, Romeo?
Julian
Jestem Don Juan.
Mąż, co cię obroni przed brudami świata,
Jeśli tylko zechcesz ze mną się pobratać.
Anna
Zaraz, zaraz, bo mi tchu brakuje.
Ja mam na imię Ania, a pan to zagadka.
Trzy imiona pan wymienił.
A to niezła gratka, dla kogoś kto zagadki lubi rozwiązywać.
Nie będę się zgrywać, że prawdziwe imię zaraz poznać muszę.
Łapie się za usta.
Boże! Wierszem właśnie gadam,
Chociaż wiersza całego w życiu nie czytałam.
Co to za choroba?
Julian
To miłość, moja droga.
Miłość jest chorobą, która prędzej czy później
Położy do łoża, ciebie z kochankiem twoim.
Splecie ciała oba i owoc wyda po czasie.
Podchodzi do niej i obejmuje, ale ona się wyrywa.
Anna
Żadnego panie, łoża!
Nie będzie żadnego łoza, pfu, łoża
I nie będzie splecenia.
A owoców nie lubię!
Julian
Julio moja, co z tobą?
Czy ktoś ukradkiem wlał dziegciu
W twoją miodu beczkę?
Anna
Żadnej beczki!
Moja… to nie beczka!
Julian
Spokojnie.
Aniele co obok samego Boga
Siadasz pewnie blisko.
Anna
Stop!
Niech pan się przedstawi, poda swoje imię.
Ale tylko jedno, to znaczy prawdziwe?
Julian
Jestem Julian Turek,
Właśnie się przedstawiam.
Anna
A więc dobrze, panie Turku.
29
Nie ma łoza, cholera!
Nie ma łoża, nie ma objęć i nie ma miłości!
Czy to do pana dotarło?
Julian
Jasne, że dotarło.
A teraz droga Aniu mam duszę rozdartą.
Wychodzi.
Anna
Aż się cała trzęsę.
Za dużo wrażeń, a końca dnia nie widać.
Co mnie jeszcze czeka?
Jeszcze chyba nie wszystkich dane mi było poznać
I teraz się bać zaczynam.
Również wychodzi.
Stoprocent w pomieszczeniu. Wchodzi sprzątaczka.
Sprzątaczka
Nóżki do góry.
Stoprocent
Łatwo ci mówić, moje dziecko.
Ech, łatwo ci mówić. A ja biedny, co?
Sprzątaczka
Nie wiem, co. Ale nóżki do góry to każdy potrafi.
Nawet ja.
Stoprocent
A podniosłabyś dla mnie nóżki do góry?
Sprzątaczka
Panie Sto… ja tu mam kupę roboty, a pan mnie rozpraszcza.
Stoprocent
Dobra, koniec żartów. Co tam się dzieje w damskiej ubikacji?
Sprzątaczka
A co ma się dziać? Kobitki wchodzą i wychodzą.
Stoprocent
A co tam robią?
Sprzątaczka
To co się robi w takim miejscu. Gacie ściągają, kucają, siadają i…
Stoprocent
Dosyć, moje dziecko. To jest poważna sprawa.
Podobno się zatyka.
Sprzątaczka
Panie… tam jest rura, to i się może zatykać. Samo życie.
Stoprocent
Masz mi donosić, kto i co tam wrzuca.
Sprzątaczka
Mam się z każdą kobitą zamknąć w kabinie i lusterko podstawiać?
30
Stoprocent
A tak się da?
Sprzątaczka
O święta Marto, patronko sprzątaczek.
Panie stoperan, pfu, Stoprocent. Pan żeś zmysły postradał.
Wynocha mi, bo szmatą przyłożę. Ja tu robotę mam.
Wygania inspektora.
Klara i Benek wchodzą do pomieszczenia.
Benek
Głodny jestem. Co dzisiaj na obiad?
Klara
Ślimaki.
Benek
O matko tysiąca nocy, makaron muszelki.
Klara
Jeszcze długo będą nas nimi faszerować.
Benek
Skąd wiesz?
Klara
Sama widziałam. Znalazł się jakiś sponsor i podarował makaron.
Problem w tym, że jest tego cała paleta, no i tylko jeden rodzaj.
Benek
Ale te muszelki to chyba z czymś?
Klara
Tak, z zupą.
Benek
Tylko nie z owocową.
Klara
Wczoraj była.
Benek
Wiem, ale niektórzy zachwalali.
Że niby taka zdrowa, kaloryczna, dobra na jelita.
Fakt na jelita dobra, bo sraczki dostałem.
Przeczyściła mnie, jak najlepsza lewatywa.
Ale, żeby rury drożne, to trzeba je przepłukać.
Klara
A ty znowu o rurach?
Benek
A co, nie wolno?
Nawet nie wiesz ile w nich piękna.
Rury są jak ludzie. Mają swój rozmiar, numer,
Mają przeznaczenie.
Niektóre są do wody, a inne do gazu, jeszcze inne do kanalizacji,
Ale o nich przed obiadem nie będziemy rozmawiać.
Przychodzą ci one na budowę, czyściutkie i lśniące.
31
Trochę na składzie poleżą, wyblakną na słońcu,
A później idą w ziemię.
Tylko, że nikt nie płacze.
I wszyscy się cieszą, bo norma zrobiona.
Klara
Oj, bo się wzruszę. Jak bym Szekspira słuchała.
To był „Hamlet”? „Król Lear”?. Nie to „Sen nocy letniej”.
Coś wypiłeś z tego co przyniosłeś?
Benek
Oszalałaś?!
No może troszeczkę. Dwa łyczki… chyba były. Przysięgam, nie więcej.
Klara – zaczyna się naigrywać
Panie, och panie, otwór mam zapchany.
Pomóż mi, uratuj i wannę odetkaj.
Tyś jest moim zbawcą. Udrożnij mi rurę.
Benek – zaczyna tłumaczyć
Najlepiej użyć kreta. Kupisz go w drogerii.
Albo spirala, gdy kret nie pomoże, ale chyba najlepiej syfon zdemontować…
Zaraz, zaraz, ale ty przecież nie masz wanny, tylko prysznic.
Co ty kombinujesz?
Klara
Brawo Einsteinie.
Co teraz robimy?
A ta co tu?
Dostrzega Jolę wchodzącą do pomieszczenia.
Jola
Wiecie, co mnie dzisiaj spotkało?
Widziałam, a nawet teraz widzę…
Zaraz, zaraz ,co to ja mówiłam?
Klara
Że się cieszysz, że nas widzisz.
Jola
Nie, nie to.
Klara
Obiad będzie pyszny.
Jola
Benek, ty powiedz, bo Klara się śmieje.
Benek
Że oddajesz mi stówkę.
Jola
A byłam ci winna?
Benek
Pamięć masz dziurawą.
Oczywiście, Czarna Różo.
Jola
Daje banknot.
32
Czarna Różo, pięknie to zabrzmiało.
Dobrze, proszę i szybko uciekam.
Chyba sobie przypomnę o czym mówić chciałam.
Wybiega.
Klara
Naprawdę była ci winna?
Benek
Po co pytasz?
Do emerytury jeszcze dwa tygodnie.
Klara
Świnia i szubrawiec! Jak mogłeś ją oszukać?!
Tak się nie robi!
Na cztery buteleczki będzie, co Benek? – dodaje innym tonem.
Benek
Dokładnie, na cztery.
Klara
Jak ty ją nazwałeś?
Benek
Czarna Róża.
Kiedyś sobie popiła i mi się zwierzyła, że taki miała przydomek,
Jak się z dziewczynami włóczyła po świecie.
Klara
A propos, czarna.
Pamiętam jak pierwszy raz zobaczyłam Teresę.
Był późny wieczór, a ja dopiero co tu przyjechałam.
Na korytarzu był półmrok, a ja już byłam po kilku drineczkach,
Bo zrobiłam wkupne.
Gdy zobaczyłam zawoalowaną kobietę w czerni,
To się prawie po… no prawie zemdlałam.
Benek
A mnie tam się podoba, jak się tak ubiera.
Nie wszystko widać, można się domyślać.
Aaaa… nie ma co gadać po próżnicy.
Chodź na witaminkę „C”. Witaminy są zdrowe, każdy ci to powie.
Strzelimy po kielichu na lepsze krążenie.
Pojawia się pielęgniarka
Pielęgniaka
Jakiego kielicha tak się domagacie?
Wychodzą.
Jola z Bożeną.
Jola
Tylko mi tu nie śpiewaj.
Bożena
33
Śpiewaj? Śpiewasz to może ty i do tego jeszcze, fałszujesz.
Ja tworzę cudne dźwięki, które tylko nieliczni potrafią docenić.
Jola
Dla mnie to one nawet nie otarły się o cud.
Bożena zaczyna śpiewać.
Jola
Dobra, skończ już…
Bo mi cycki więdną.
Bożena
Jesteś beznadziejna.
Jak beznadziejne były kartki na cukier.
Jola
Albo na mięso.
Bożena
A, daj spokój, kobieto.
Ty tylko o przyziemnych rzeczach, a ja mówię o sztuce.
Jola
A co ma wspólnego sztuka z kartką na cukier?
Bożena
A co miała wspólnego ze sztuką Montserrat Caballe?
Jola
Lubiła cukier?
Bożena macha ręką z rezygnacją.
Jola
A wiesz…?
W latach 60-tych i 70-tych, jak jeździłam autostopem po kraju,
To poznałam jedną taką. Prawie się w niej zakochałam.
Miała gitarę i mówię ci co ona potrafiła z nią zrobić.
Bożena
Co mnie obchodzi kolejna baba, z którą się gździłaś
I to jeszcze taka z gitarą. Co to za instrument?
Fortepian, skrzypce, wiolonczela.
Jola
Pani Koprowska, co to za słownictwo?
Bożena
A daj spokój. Ja naprawdę bym stąd ciekła.
Już nie mogę się doczekać.
Jola
Sama jedna?! Czy cię cycki swędzą?! Niby dokąd?
Bożena
Na przykład do takiej Wenecji. Kiedyś tam występ dałam.
Jola
Chyba w tej obok Żnina.
Bożena
To jest druga Wenecja?
Jola
34
Jasne, że jest.
A co do ucieczki, to też bym chciała.
Ucieknę z tobą. Po co z tamtą hałastrą włóczyć się po świecie?
Razem będzie nam raźniej i może się lepiej poznamy.
Bożena
Już mi się odechciało. Odarłaś mnie właśnie z marzeń.
Wracam do pokoju…
Jola
Zrywa się w jej stronę.
Pójdę z tobą.
Bożena
…posłuchać opery.
Jola
A to nie.
Dzieci kwiaty nie znoszą opery.
Bożena wychodzi.
Jola, Teresa, Klara razem
Jola
Widziałyście Benka?
Klara
Chyba jest w ubikacji na papierosku.
Jola
No to zaczekam, aż przyjdzie.
Ciężko mi to mówić, ale jestem gotowa na to poświęcenie.
Mam w głowie szczegółowy plan.
Wszystko sobie rozpisałam, kiedy i za co złapię.
Teresa
Wiemy kochana i trzymamy za ciebie kciuki.
A mówiłam wam, że widziałam Benka pod prysznicem?
Jola
Teresa, nie psuj mi tego.
Bo czekanie na niego jest najprzyjemniejszą częścią, tego co mnie czeka.
Wchodzi pielęgniarka i pcha wózek z Romką.
Pielęgniarka
O, a cóż to za niespodzianka?
Mamy towarzystwo, pani Romko.
Dołączy pani do stada, a ja pójdę po codzienną porcyjkę przepysznych tabletek.
Mniam, mniam, jakie dobre te leki, jakie pyszne.
Są jak pasza, dla głodnych owieczek,
A wasza pielęgniareczka, nie pozwoli nikomu umrzeć z głodu.
Głaszcze się po brzuchu.
A jak je połkniecie, to poczujecie się jak nowonarodzone.
Spać grzecznie będziecie, a co za tym idzie.
35
Nie będziecie mi w nocy głowy zawracali.
Ja też mam prawo odpocząć na nocnej zmianie.
Romka
A w dupie mam… Co ja mam w tej dupie?
Teresa
Pyszne tabletki, mniam, mniam.
Romka
No właśnie, mniam, mniam.
Pielęgniarka
Zostawiam ją z wami.
Jak wam ucieknie, to macie ode mnie podwójną lewatywę. Zrozumiano?
Wychodzi.
Klara
Mniam, mniam, cudna lewatywa.
Chodź do nas Romeczko. Opowiesz nam coś ciekawego.
Romka
Jasne Rysiu, ty jeden mnie rozumiesz.
Wchodzi Bożena.
Bożena
I co tam u was, śliczne ladacznice?
Klara
Jola będzie uwodzić Benka i zaraz będą przepyszne tableteczki.
Bożena
Jola. Ale ty przecież… nie lubisz facetów?
Jola
I dentysty też nie lubię, a czasami muszę usta otworzyć,
Żeby mi w nich pogrzebali.
Romka
A co cię zęby bolą, że chcesz do dentysty?
Ja też bym chciała do dentysty, bo chyba mam upławy.
Bożena
Jasne, dentysta i upławy.
Jola
Zaraz wejdzie Benek, a wtedy zobaczycie profesjonalistkę przy pracy.
Sztukę uwodzenia, wyssałam z mlekiem matki.
To nie znaczy, że moja mama się puszczała, ale… a zresztą.
Wchodzi Benek.
Zesrałem się jak słoń!
Kobiety patrzą na Benka, a później na Jolę. Kiwają głowami, podnoszą kciuki.
Jola
W co ja się wpakowałam?
Jola wzdycha i się żegna. Podchodzi do Benka.
Jola
Benek, przystojniaku, usiądziemy razem?
Benek
A coś ty Jola sobie w mózgu namieszała?
36
O czym chcesz ze mną rozmawiać?
Taką jesteśmy parą, jak walec i skrzypce.
Jola
A może znajdziemy wspólne tematy?
Ty facet, ja babka… no wiesz.
Benek
Jak się chcesz nauczyć gotować, to do Klary, ona jest kucharka.
Jola
Nie chcę gotować!
Benek
O hydraulice chcesz pogawędzić?
Jola
Ani słowa o rurach!
Benek
Nie? To co cię swędzi?
Jola
Nic mnie… Benek, a pamiętasz sex?
No wiesz facet z babką, na, na, na, na.
Benek
Coś tam mi świta.
Ale to tak dawno było, że ledwo pamiętam.
Jola
Dawno, czy niedawno, a chciałbyś sobie przypomnieć?
Benek… no to jak będzie? Czyli, że co?
Benek
Co? Chodzi ci o te wszystkie bzdurne ruchy?
O mizdrzenie i całowanie?
Jola
Jasne, że o całowanie. Wiesz twój język w moich ustach…
Odwraca na moment głowę.
Brrrrr!
Benek
Jolka daj spokój. Ja do tej pory brzydzę się pić z jednej butelki.
Jola
No dalej, ty mój ogrze, to znaczy ogierze?
Benek
Nie jestem ogierem. Mówiłem przecież… jak słoń, a nie jak koń.
Jola
Benek, nie ułatwiasz.
Benek
Uczepiłaś się jak mucha psiego ogona.
Jola
Łapie go za ręce i śpiewa:
„Więc dalej zaraz ze mną tutaj chodź. Zrobimy zaraz wszystkim im na złość”
Benek
Puść mnie. Na trzeźwo nie tańczę.
37
Jola
A ja na trzeźwo i po pijaku. Raz się żyje, jełopie, znaczy chłopie.
Benek
No dobra, skoro tak nalegasz. Poczekaj chwilę.
Jola
Na co?
Benek wyjmuje notes z kieszeni.
Muszę coś sprawdzić.
No, tak, jak myślałem. Wolny termin mam w przyszłym tygodniu.
Wprawdzie rano będę z … Ale potem mam wolne.
Zapisać cię?
Jola
Sam się zapisz!
Odchodzi wściekła i wraca do kobiet.
Jola
Zawiodłam.
A wszystko szło dobrze, dopóki tu nie przyszedł.
A może ty, Teresa? Wszyscy wiedzą, że to lubisz.
Teresa
Może gdyby milczał?
Ale nie. Nie, nie, przenigdy nie. Klara jest z nim blisko.
Klara
Mnie takie rzeczy nie kręcą.
Nie dla seksu z nim jestem, a dla alkoholu.
Benek się do nich dosiada. Szybko zmieniają temat.
Jola
No to jak myślicie dziewczęta?
Powinniśmy mieć prawo do trzymania zwierząt? Na przykład kotków?
Benek
Ja nie lubię kotów, wolę psy.
Jola
Dlaczego?
Benek
Bo są łykowate i długo się je smaży, a psy… palce lizać.
Dostałem kiedyś przepis od jednego wietnamca.
Teresa
Klara, dlaczego ty się z nim zadajesz?
Klara
A z kim mam pić?
Benek
Dajcie spokój, żartowałem.
Jola
No bo już myślałam…
Ale Benek, ty naprawdę nie zjadłeś…?
Benek
No co ty? Nutrię to kiedyś jadłem, ale psy i koty?
38
Chociaż…? Nigdy nie mów nigdy.
Jola
Patrzcie, patrzcie. Nasz Don Juan dopadł naszą Anię.
Jest jak pająk, który muchę złapał, już po niej.
Stoprocent rozmawia z dyrektor Rubin.
Stoprocent
Istny dom wariatów.
Dyrektorka
No co też pan…? Jak tam śledztwo?
Stoprocent
Zero współpracy.
Dyrektorka
A co pan myślał, że wszystko na sto procent będzie.
Stoprocent
Tylko nie sto… W sumie, e tam. Już mi wszystko jedno.
Załamany jestem, podłamany, wręcz zdruzgotany.
Dyrektorka
Nie przesadzaj, pan.
Stoprocent
Łatwo pani mówić. To ja zawiodłem.
Dyrektorka
Całe życie przed panem i jeszcze nie raz będzie pan zdruzgotany.
Trzeba się przyzwyczajać.
Stoprocent
Gdyby nie to, co wcześniej robiłem, to teraz byłbym wrakiem człowieka.
Dyrektorka
Wszyscy opowiadają kim pan był. Celibat panu nie służył?
Stoprocent
Wolne żarty. Płakać mi się chce, jak pomyślę.
Dyrektorka
Uśmiechnie się pan. Szeroko, szerzej, nooo, pokazać zębiska.
O tak jak ja to robię. Nawet przystojny z pana facet, chociaż gnida.
Stoprocent
Pani też niczego sobie, chociaż nikt pani nie lubi.
Dyrektorka
Nawet pan?
Stoprocent
Służbowo pani nie lubię, ale prywatnie… skoczyłbym w ogień.
Dyrektorka
Niech mi pan pożaru nie przypomina, bo jak sobie przypomnę,
do tej pory mam hemoroidy.
Stoprocent
Pani Rubin coś mi mówi, że częściej będę do was zaglądał.
Dyrektorka
39
Dobra, koniec żartów. Panie Kaziu spieprzaj pan do swojego pokoju!
Stoprocent
Ale ja nic złego nie zrobiłem.
Dyrektorka
Ładne mi nic. Sprzątaczka z pielęgniarką znowu się skarżyły.
Do pokoju, Kaziu! Widzę, że ten idiota lekarz znowu nie trafił z lekami.
Stoprocent
A w jakim pokoju mieszkam, bo zapomniałem.
Dyrektorka
Kaziu, bo się wścieknę. Do 13, won!
Mężczyzna zrezygnowany wychodzi.
Julian z Anną
Anna
Dlaczego wołają na pana Don Juan?
Julian
Bo któż zrozumie serce poety,
Gdy wokół same przepiękne kobiety.
Anna
To nie jest odpowiedź, choć mile zabrzmiało.
Pan te wiersze tak z głowy, czy wcześniej układa?
Julian
Wcześniej? Ja mam w głowie poezji pokłady,
Co nigdy się nie wyczerpią, nie stracą ogłady
I będą uszy pieścić pięknymi strofami.
Muzo moja, tyś moim natchnieniem,
Ja będę cię hołubił… O nie!
Dostrzega dyrektorkę, szybko odchodzi.
Dyrektorka – dosiada się do Anny.
Kilka godzin tu jesteś, a już się dałaś usidlić poecie.
Trzeba mu przyznać, że mówić potrafi.
Uważaj dziewczyno bo ci w głowie namiesza,
jak kucharz wielką chochlą w garnku pełnym zupy.
Anna
Pani chyba przesadza. Tylko gadaliśmy.
Dyrektorka
Od gadania się zaczyna. Apropos gadania.
Mów, co już wiesz, co się dowiedziałaś?
Anna
Nic, pani dyrektor.
Dyrektorka
Nic? Co ty gadasz? Pół dnia z nimi jesteś. Planują ucieczkę?
Jak mi wszyscy uciekną, to znowu mi przyjdzie za babcię klozetową robić,
Czyli wrócić do korzeni, bo takie były początki mojej kariery.
40
Anna
Jaką ucieczkę? To są spokojni ludzi, starzy, schorowani.
Dyrektorka – wyciąga pudełko zapałek
A co powiesz o tym? Znalazłam na świetlicy.
Anna
Zwykłe zapałki, nie rozumiem.
Dyrektorka
Wiem. Ale na co im one? Jaki oni mają plan?
Anna – bierze zapałki.
Myślę, że wyciągną jedną z nich z pudełka. Złapią za ten koniec, gdzie nie ma siarki
I potrą o to coś brązowego.
Dyrektorka
Mów, mów, to interesujące.
Anna
I wtedy pojawi się płomień i…
Dyrektorka
No tak. I stanie się światłość!
To teraz takie oczywiste. Jednak jesteś przydatna.
Wiesz Anno co masz robić? Do boju, dziewczyno!
Anna
To co, ja mam ich podsłuchiwać?
A może jeszcze szklankę do ściany przystawiać, aby lepiej słyszeć?
Dyrektorka
Szklankę? Dobry pomysł.
Weź z kuchni naczynie i się z nim nie rozstawaj. Noś je zawsze przy sobie.
Muszę wszystko wiedzieć. Wszystko, a nawet więcej.
Zaraz wracam do siebie, bo mam kontrolę z kółka różańcowego.
A ty moja zawiedziona nadziejo, marsz do kuchni.
Wchodzi sprzątaczka i podchodzi do obu kobiet.
Sprzątaczka
Pani dyrektor pilna sprawa.
Dyrektorka
Co za problem, Haniu? Znowu ktoś napluł na podłogę?
Sprzątaczka
Nie. Odkąd wtedy wezwałam straż pożarną, to już nikt nie pluje.
Dyrektorka
To co tym razem?
Sprzątaczka
Trzeba wezwać policję.
Dyrektorka
Co się stało? Jeszcze mi tutaj policji potrzeba.
Sprzątaczka
Mopa mi ukradli. Tego nowego, co go w zeszłym roku dostałam.
Tylko się odwróciłam, a coś obok mnie przebiegło i mopa nie było.
Taka byłam dumna, a teraz, gdy go straciłam, to się czuję, jakbym była naga.
Dyrektorka
41
To mi się tu kobieto nie szwendaj na golasa!
Na co komu twój mop?
Unosi palec ku górze i myśli.
Pomyślmy razem, czyli no…
Raz, dwa, trzy, we trójkę. Na co komu mop?
Sprzątaczka
Do sprzątania.
Dyrektorka
Jasne, że do sprzątania! Ale po co?
Anna
No, żeby posprzątać.
Dyrektorka
Wszyscy mają takiego mopa na jakiego zasłużyli.
Każdy filozof wam to powie.
W tym jednak jest coś więcej. Yhyyyy… – kiwa głową. – No tak.
Brak mopa to znak, że szykują ucieczkę.
Anna
Na co komu mop, jak ucieczkę planuje?
Dyrektorka
Jeszcze nie wiem, ale się dowiem. Może dla zacierania śladów?
Wrócę do siebie i raz dwa wszystko wydede… wydu… wyde, du, ku, ję,
Bo jak chcę to potrafię być potwornie inteligentna.
Sprzątaczka
A co z moim mopem?
Dyrektorka
Kup za swoje, a ja ci później dam premię.
Sprzątaczka
Tak, akurat. Tu nikt, nigdy premii nie zobaczył na oczy.
Dyrektorka
Oj, no dobrze, skoro tak ci zależy. W przyszłym roku ci kupię.
Sprzątaczka
Oj dziękuję pani, co za hojność. Aż mi wstyd, że tak panią dzisiaj obgadywałam.
Pochyla się i chce pocałować dyrektorkę w rękę.
Dyrektorka podstawia dłoń i zwraca się do Anny.
Dyrektorka
Widzisz Anno, jakie ja roztaczam swoją osobą wokół uwielbienie.
Bierz przykład z tej prostej istoty. No dobrze moja ty sprzątaczko. Już starczy.
W porządku, no możesz jeszcze… ale tylko dwa razy,
bo nie wiadomo, gdzie wcześniej sprzątałaś.
Dyrektorka wyszarpuje dłoń i wychodzi.
Grupa pensjonariuszy.
Jola
To co, dzisiaj?
42
Klara
Pytasz czy oznajmiasz?
Jola
Dzisiaj jest najlepszy czas.
Teresa
A niby czemu?
Jola
Bo dziś w nocy nie będzie księżyca. Będzie ciemno jak w twojej…
Klara
To w nocy chcecie uciekać? Poszaleliście?
Bożena
A skąd ta pewność, że nie będzie księżyca?
Gdzie niby wtedy będzie?
Jola
Nooo…
Julian
Noc jest matką miłości, której księżyc jej kochanek cicho statystuje.
Jest to czas zakochanych, których ciągnie do łoża,
Gdzie w ramionach kochanka spędzą cudne chwile.
Bożena
Julian przestań z tym seksem. Teraz jeszcze ty?
Wystarczy mi, że Teresa i Jola bez przerwy o pieprzeniu gadają.
Nie możesz o zwierzątkach nadawać.
Klara
Ale zwierzęta też się parzą.
Bożena
Aaaa, dajcie spokój!
Wszyscy się parzą, bo inaczej potomstwa nie będzie na świecie,
Ale to nie powód, żeby o tym gadać.
Jola
Ja się często parzyłam, a nie mam potomstwa.
Bożena
Skończymy wreszcie z tym parzeniem?
Zaparzyć to można kawę albo herbatę.
O ucieczce mamy gadać, o ile pamiętacie.
Julian
Ja z wami nie idę.
Serce moje płacze, umiera z tęsknoty do Anny,
Co mi w serce zapadła i już w nim została.
Nie jest to miłość duża, nie jest też i mała.
Ale jest, a ja z nią walczyć nie będę,
Więc kapituluję.
Klara
Don Julianie, zakochałeś się?
Przecież tylko kilka minut z nią gadałeś.
Jola
43
Jeszcze z nią gadał, jak szła do kibla
I tam za nią wlazł. I coś tam jej do ucha gadał,
Kiedy się czesała.
Niewiele słyszałam, bo w ostatniej kabinie siedziałam.
Bożena
Pewnie znowu to świństwo w ubikacji paliłaś
Coś sobie ubzdurałaś, i haluny miałaś.
Jola
Paliłam, ale jestem pewna, że chętnie słuchała
I gdyby ktoś nie wszedł, pewnie by mu…
Julian
Stop, Jolanto, bo zabrniesz, gdzie zabrnąć nie chciałaś.
Miłość czasu nie mierzy, zegar nie odliczy
Serca bicia tempem szalonym,
gdy kochanki się obraz z mroków wydobywa.
Cóż począć, gdy mnie strzała Amora przeszyła o świcie.
Serce me przebite i już żaden lek na świecie rany nie zagoi.
Klara
Ale mówiłeś, obiecałeś, że pójdziesz.
Jesteś facet, a kobietom jest łatwiej,
Gdy mężczyzna im w ucieczce będzie towarzyszył.
Pomyśl jeszcze Julianku.
Julian
Ucieknę tylko wtedy, gdy moja miłości ze mną też ucieknie.
Dwie dusze splątane więzami miłości, razem podążą ku bramom wolności.
Bożena
Julian, co ty klepiesz? Po co ona ma uciekać?
Ona tu pracuje i w każdej chwili może sobie stąd wyjść i wrócić do domu.
Nic jej tu nie trzyma. Nie Don Juan, a don dureń powinieneś się nazywać.
Julian
Wybaczam ci, kobieto twe niemądre słowa.
Kochanka nie zrozumiesz, boś nigdy nie miała…
Znaczy nie kochała. Z Anną moją się rozmówię,
Bo tak ja, jak i ona na to zasługuje.
Julian wychodzi. Mija się z pielęgniarką.
Bożena
Całkiem mu odbiło.
Pielęgniarka
Oooo, jest moje stadko.
Zaraz was nafaszeruję lekami, jak tuczy się gęsi.
Bożena
Protestuję! Nie jestem chora, więc nie muszę brać leków.
Teresa
Tak trzymaj. Postaw się! Ale nas lepiej w to nie mieszaj.
Pielęgniarka
Jasne, że nie musisz, moja wokalistko, ale weźmiesz.
44
Bo inaczej nigdy więcej nie posłuchasz muzyki z gramofonu.
Bożena
A niby dlaczego. Nie można mi zabrać gramofonu i płyt, bo są moje.
Pielęgniarka
Niczego ci nie zabiorę, bo nie mogę.
Ale dla przykładu niechcący na nim usiądę.
Bożena
No dobrze. Muszę pani powiedzieć, że mam olbrzymi apetyt na te pani tableteczki.
Mogę dostać podwójną porcję?
Pielęgniarka
Jasne, dziewczyno. I to u was lubię.
A teraz nie pchać się, dla wszystkich starczy, a nawet zabraknie.
Czy może być coś smaczniejszego? Jak ja wam zazdroszczę!
Też bym jedną chciała, ale cóż, nie mogę.
Czy może istnieć większe poświęcenie?
Ustawia się kolejka po leki.
Co się mówi?
Dziękujemy! – wszyscy razem.
Pielęgniarka
I to mi się podoba! I z tej okazji mam dla was wspaniałe prezenty.
Pieluchy przyjechały, cóż to jest za święto.
Zakładać mi to przed spaniem i niech mi nikt się nie waży włóczyć po nocy.
A gdzie Romka? A znajdę ją po śladach.
Rozdaje i wychodzi.
Bożena
Trzeba zwołać resztę, o północy ruszamy.
Klara
W godzinie duchów? W życiu, ja się boję.
Bożena
Nie ma duchów, głupia.
Klara
Trupia?
Jak się taka trupia głowa w nocy mi pokaże, to ze strachu umrę.
Boże słodki. A coś mi mówiło, że kiedyś umrę. Tak, tak, ale nie chciałam wierzyć.
A teraz myślę, że chyba miałam rację. O tak, śmierć mi nie odpuści, a może jednak?
Co jej z mojej śmierci przyjdzie?
Doskakuje do Bożeny i zaczyna nią potrząsać.
Bożenko moja śliczna, najmilsza na świecie.
Czy ja kiedyś umrę? Gadaj, ale bez ogródek i mydlenia oczu.
Bożena
Co ty chcesz ode mnie?
Zostaw mnie, bo mi krzywdę zrobisz.
I nie waż się chwytać mnie za gardło.
Mów, co chcesz, tylko puść mnie wreszcie.
Klara
Pytałam, czy ja umrę?
45
Bożena
Oczywiście, że umrzesz, wszyscy umrzemy.
Klara
No i to właśnie chciałam wiedzieć. – Mówi spokojnym głosem i ją puszcza.
Na wózku wjeżdża Romka
Romka
Co znowu knujecie?
Jola
O rozpuście gadamy.
Romka
No tak, o kapuście.
Też bym dobrego bigosu zjadła, takiego z młodziutkiej kapusty.
Gazów bym pewnie dostała, ale to nie moje zmartwienie.
To mówisz, że chcecie bigos gotować?
Jola
Dokładnie.
Romka
To trzeba najpierw zakwas zrobić, inaczej z żurku nici.
Białą kiełbasę i jajka musicie kupić z konkretnego źródła.
O tak, wody ze źródła to bym się napiła. Takiej zimniutkiej, że aż w zęby łupie.
Cholerka, ale ja przecież nie mam zębów. Ech!
Zasypia.
Bożena
No to mamy spokój.
Dobra dziewczyny, to zbiórka o północy, tutaj.
Kto zabierze Romkę? Jola, ty?
Jola
Niech tutaj zostanie. Nic jej tu nie grozi.
Tylko jej ręczny zaciągnij.
Wychodzą.
Julian z Anną
Anna
Panie Julianie, pan tutaj?
Oj coś mi się zdaje, że mnie pan szpieguje.
Mam rację?
Julian
A gdzież mam być, jeśli nie tam, gdzie mój skarb przebywa.
Jestem jak ten poszukiwacz, który z mapą w ręku przebył już pół świata
I ciągle się łudzi, że już, już, że blisko.
Anna
Tym skarbem, to niby ja jestem?
Julian
Kocham cię, kobieto.
46
Jak tylko mężczyzna może pokochać niewiastę.
Wpadłem w szprychy koła, które mnie okręca,
I mam mętlik w głowie, bo nie widzę końca,
A tak bardzo chciałbym poznać zakończenie.
Anna
Nigdy nikt do mnie wierszem nie mówił tak pięknie
I jeszcze żaden chłopak nie prawił mi takich cudnych komplementów.
Chyba na nie, nie zasłużyłam i trochę się boję,
Że od tych komplementów zakręci mi się w głowie.
A jak mi się kręci w głowie to dostaję mdłości,
Co doprowadza do torsji, no i wie pan co jest dalej.
Jest to jednak miłe, nie będę ukrywać.
Julian
Kwiecie śliczny zerwany nad ranem, otulony rosą
Pachniesz ty tak pięknie, że nie chce się przestać
Oddychać w twoim otoczeniu.
Bądź mi Ewą, proszę. I daj mi zaznać owocu z drzewa przyjemności.
Anna
Oj za krótko się znamy, bym panu pozwoliła owocu spróbować.
Nie wiem do czego się ten mój owoc nada i w czym pan gustuje.
Owoc wiadomo, źle przechowywany tak łatwo się psuje.
W chłodni być powinien, a ja chłodu nie znoszę.
Julian
Słońce ty moje, co świecisz na bezchmurnym niebie..
Owoc to jedynie sztuczna metafora.
Mnie o ciebie chodzi. Oddaję ci duszę.
Co ty mi oddasz w zamian? Na wszystko się skuszę.
Chcę być z tobą i iść wąską życia ścieżką przez dzikie odstępy.
Anna
Ale mnie już jeden palant płaci alimenty!
Julian
Co?! Więc nie jesteś dziewicą?
Ktoś cię skalał przede mną?
Anna
No i czar prysł!
Nikt mnie nie skalał, tylko w ciążę zaszłam, a on mnie zostawił.
Julian
Biada temu człowiekowi, bo dziś będzie trupem.
Padnie moim łupem, jak ustrzelony przez myśliwych w dziczy.
Podaj mi tylko jego PESEL, a skrócę mu męki.
Anna
Żartowałam, Julianie, a właściwie to skłamałam.
Chciałam tylko sprawdzić ile warte twe słowa.
Jeśli się nie gniewasz to powiedz od nowa, co niby do mnie czujesz.
A gdy dobrze to zabrzmi to ci obiecuję, że tego wieczora
Będę drogi Julianie dla ciebie i tak: będę twoja.
47
Zmierzają do pocałunku, ale gaśnie światło i znikają w cieniu.
Kilka minut przed północą. Pensjonariusze powoli zaczynają się schodzić.
Teresa – (może tańczyć jakiś śmieszny taniec, ale nie musi)
Ciekawe ilu przyjdzie?
To ostatnia szansa, żeby się stąd wyrwać.
Ze strażakiem gadałam, on nas przenocuje.
W remizie, aż do rana, a potem się zobaczy. Żeby tylko alarmu nie było,
Bo nam jeszcze przyjdzie do pożaru jechać. O, jest i Jola.
Jola
Teresa, na miłość boską! Nawet dzisiaj ubierasz się jak zjawa?
Nie można normalnie, jak zwykła kobieta?
Teresa
Ja głupia nie jestem. Z tłem się zleję…
Nikt mnie nie zobaczy.
Jola
Zaraz ja cię zleję. Ludzi tylko straszysz.
I tak już jest strasznie, bo to przecież północ.
Teresa
To idziemy na północ? Planowałam coś innego.
No chyba żartujesz. Przecież tam jest Arktyka, białe niedźwiedzi, pingwiny.
Jola
Chodzi mi o porę dnia, wariatko.
Teresa
Jak to dnia? Przecież idziemy w nocy.
Dobra, mniejsza z tym. Jest i Klara z Bożeną.
Wchodzą Bożena z Klarą. Bożena ma małą torebkę, a Klara jest obładowana.
Klara
No to jesteśmy.
Bożena
Myślisz, że nas nie widzą?
Jola
Obie przesadziłyście z… no właśnie… z wyposażeniem.
Klara jak zawsze, ale ty Bożena… Idziesz do kościoła?
Bożena
Nie. Klara się zadeklarowała, że mi pomoże. Ona ma takie dobre serce.
Klara
Jasne. Jedno w tę, czy w tamtą. Jaka to różnica. Tak, czy tak, jest ciężko.
Bożena
Kochana Klara.
Teresa
Zamilcz kobieto we wszystkich językach!
Ty zawsze wszystkich wykorzystujesz.
Ciekawe co tym razem jeszcze wymyślisz?
48
Bożena
Będziecie musieli mnie nieść.
Jola
Oszalałaś?! Niby, dlaczego ktoś miałby nieść jaśnie panią, Diwę?
Bożena
Bo mam nadwagę.
Teresa
Też mi. Co ty sobie wyobrażasz?! Nikt cię nie będzie taszczył!
Bożena
Jak to? To ja mam skakać przez płoty, jak jakaś sprężyna?
Jola
Chyba raczej pchła, a poza tym
Tam nie ma żadnych płotów, murów, ani… nic tam nie ma!
Bożena
A jak będą?
Klara
Będą, będą, dlatego wzięłam drabinę.
Bożena
Ciągle od was słyszę, że jestem samolubna.
Teresa
Bo jesteś.
Bożena
A wy co, niby lepsi?
Tyle lat się znamy, a czy kiedykolwiek ktoś z was zapytał, jak ja się czuję?
Teresa
O Boże! A więc dobrze. Jak się czujesz, Bożenko?
Bożena – macha ręką.
A… lepiej nie pytaj.
Teresa
Okej, czyli ten temat mamy zamknięty.
Za chwilę godzina zero. Nie ma Juliana. Benka też nie widzę.
Klara
Julian mnie nie obchodzi, Benka wypatruję.
Od razu wam mówię, że bez niego nie pójdę.
Jola
Ale on przecież donosi do tej osoby, której nazwiska się tu nie wymienia.
Czyż nie tak ustaliliśmy?
Klara
To nieprawda. Rozmawiałam z nim i wiecie co mi powiedział?
Teresa
Niby skąd mamy wiedzieć?
Klara – męskim głosem.
Uważaj maleńka, bo teraz będzie ważne. Kiedyś byłem ormowcem.
Chyba zomowcem? – powiedziałam, bo chciałam, żeby był ścisły. – kobiecym.
Zomowcem, ormowcem, jaka to różnica? – męskim.
Byłem zwykłą świnią, ale to już przeszłość.
49
A teraz jest mi tutaj dobrze i w dodatku bardzo cię lubię.
Jola
To dlaczego nie przyszedł?
Klara
Bo się spił i dobudzić go nie mogłam.
Chrapał przy tym, jak żubr w toalecie.
Teresa
Ja po niego pójdę.
Jola
Ani mi się wasz! Ty mu od razu portki ściągniesz.
Ja pójdę.
Bożena
Przecież chciałaś się z nim przespać.
Klara
Nikt nie pójdzie. Jak będzie chciał to się sam obudzi.
Ormowcy tak mają…
Bożena
Chyba zomowcy.
Klara
…Że śpią czujnie i wszystko zrobią w obronie naszej ukochanej władzy ludowej.
Jola
Już nie ma władzy ludowej.
Klara
Jak to nie ma? To kto jest?
Bożena
Nooo, Kaczyński.
Klara
Kaczyński? Powinnam go znać?
Teresa
Raczej nie, bo on nie jest z naszego przytułku.
To co ruszamy? Zaraz moment! To nasz don Juan idzie.
Czyżby się namyślił?
Wchodzi Julian.
Julian
Pożegnać się przyszedłem i po raz ostatni spojrzeć w wasze lica.
Jola
A co, wyjeżdżasz?
Julian
Tyle chwil radosnych wspólnie spędziliśmy.
Byliśmy jak te liście w zieleni skąpane,
Które wiatr poranny pieścił dla zasady.
Teraz gdy już jesień barwy nam zmieniła
Na ziemię spadamy, bo tam nasze miejsce.
To ostatnia chwila, razem tu jesteśmy.
Lecz zaraz wiatr się zerwie i wszystkich rozwieje.
Zostaną wspomnienia, a to wszak niewiele.
50
Bożena
Zostajesz, Julianie?
Julian
Tak, właśnie.
Będzie mi brakowało głosu twojego,
Gdy o poranku, kiedy wszyscy spali
Ty śpiewem swoim z łóżek nas zrywałaś.
Bożena
Ja też zostaję.
Za stara już jestem, aby przez mury skakać
Albo wpław rzekę przepływać.
Teresa
Już wam mówiłam, że tam nie ma żadnego płotu ani żadnej rzeki!
Czy ktoś w ogóle słucha co mówię?! Cholera, to jak gadanie głuchego do niemego!
Klara
A jak będzie mur albo płot, to mogę wam sprzedać drabinę.
Teresa
Chrzanić mury, chrzanić płoty!
I co jeszcze chrzanić? Acha… rzeki i bagna. Wszystko chrzanić do diabła!
Jola – podchodzi do Bożeny.
Bożenko, co tobie?
Jak ty nie idziesz, to ja też zostaję.
Zżyłam się z tobą i za bardzo bym tęskniła.
Lubię cię, wiesz?
Bożena – pochlipując.
Naprawdę, Joleczko?
Jola
Oczywiście, że tak. Lubię twoją buzię i oczka twoje lubię.
Lubię twoje usteczka i nosek też lubię.
No i lubię tyłeczek i twoje cycuszki.
Bożena
A mój głos lubisz? Podoba ci się, jak śpiewam?
Jola
No tego akurat nie lubię, ale kto wie, może kiedyś polubię.
Klara – wchodzi pomiędzy Jolę i Bożenę.
Ja bez Benka też nie idę. Z żadną z was się piwa ani wódki nie napiję.
A i Benek beze mnie będzie smutny.
Teresa
Dziewczyny, co z wami?
To po co były te przygotowania?
Po co ja się ze strażakiem wczoraj przespałam?
Wjeżdża Romka na wózku.
A wy co? Beze mnie chcecie uciekać?
Może i mam tą, tego, no… Znowu zapomniałam na co choruję,
Ale nie jestem głupia. Idę z wami.
51
Teresa
Już nigdzie nie idziemy. Już nieaktualne.
Klara
To, że zostajemy to zwycięstwo nasze.
Zapamiętajcie sobie moja święte słowa.
Zwycięstwo ma jedną matkę, a porażka tylko ojca.
Lubię wiedzieć co mnie jutro czeka.
Nie chcę bać się, że nie zgadnę, co jutro na obiad.
Wszyscy razem:
Makaron muszelki!
Romka
Dobrze, a więc sama pójdę.
Klara
Romka, ale ty przecież nie możesz chodzić.
Romka
Aaaa, rzeczywiście. Dziękuję, Wojtusiu.
No to pojadę. A co mi tam.
Matka natura dała mi kółka, żebym z nich korzystała, no to pojadę.
Teresa
Nie bądź głupia. Nie przejedziesz wózkiem przez okno.
Klara – odchodząc.
Romka, jak chcesz, to ci sprzedam drabinę!
Wszyscy wychodzą. Romka zostaje.
No i zostałam sama, jak ten palec w płocie.
Tchórze! Zwariowani tchórze, co niczego się nie boją.
Sama pójdę, a właściwie pojadę.
Wygłasza monolog.
Mówią, że jestem chora, pewnie, że jestem
Alzheimer mnie dopadł, a to nie jest zwykłe przeziębienie.
Nikt sobie choroby nie wybiera, bo gdyby tak było to zwykły katar by królował.
Przyzwyczaiłam się do tego mojego choróbska
i powiem wam, że już nie pamiętam, jak to było,
kiedy byłam zdrowa.
Powiecie pewnie, że gadam od rzeczy,
A ja wam odpowiem, że jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo świadoma.
Umysł mój otępiały czasem ma przebłyski i wtedy myślę sobie,
Że chciałabym jeszcze przeżyć coś niecodziennego,
Co sprawi, że poczuję się ważna, szczęśliwa i chciana.
Czasami niewiele potrzeba, aby uszczęśliwić kogoś,
Kto na szczęście czeka, bo jemu wystarczy jedynie posmak,
ułamek tego, co dla innych jest szarą codziennością.
Ciepłe słowa, troska i opieka, więcej mogą wskórać
Niż niejedno lekarstwo. Dobre samopoczucie to połowa sukcesu.
Przysypia na moment.
O czym to ja? A już wiem.
52
Przyjaciel jest potrzebny każdemu, bo taką mamy naturę,
Że chcemy móc się zwierzyć, poprosić o radę.
Zaufać i porozmawiać szczerze, a przy tym wiedzieć,
że to o czym rozmawiamy nie trafi do innych.
Nie szukajcie szczęścia daleko, rozejrzyjcie się trochę,
Bo to czego szukacie jest tu, blisko, wręcz przy waszych nogach.
Schylić się tylko trzeba, a to nie jest wielki wysiłek,
Każdy temu podoła.
Nie gońcie bezmyślnie za wiatrem, bo go nie złapiecie.
Miałam, miałam, co miałam?
Gdzie to ja miałam…iść, a właściwie jechać? – zwraca się do widowni.
Ano tak. Pewnie.
Jeszcze nie jest ze mną tak źle, jak wcześniej myślałam.
Jak trzeba, to trzeba. Pojadę na stołówkę, bo to czas kolacji.
Wstaje z wózka i zaczyna iść, ale po chwili się zatrzymuje,
To ja chodzę? Dlaczego nikt mi nie powiedział, że mam nogi.
KONIEC.
Wojciech Burdelak